Bea pisze:To ja jeszcze zapytam o jedno kryterium doboru gry. Która z tych dostępnych gier wymaga najwięcej taktycznego myślenia, czyli nie jest tylko losową przygodówką (nie wiem dlaczego, ale po recenzji Władcy Pierścieni u Wookiego odniosłam wrażenie, że grając w nią się nie myśli).
Po prostu nie ma przeciwnika, który by się uczył, zaskakiwał nowymi zagraniami, nowymi kombinacjami kart.W czasie gry wychodzą nowe karty Saurona co turę i reagujemy na bieżąco. Jakieś dłuższe planowanie nie ma sensu, bo w grze Saurona nie ma żadnej logiki. Nie wpadnie na to, że mamy mało postaci ułatwiających przechodzenie lokacji. Nie pomyśli, że mamy słabych wojaków i nie wrzuci przeciwników, które akurat na tym poziomie zagrożenia byłyby dużym wyzwaniem dla drużyny. Mimo to czuć, że w miarę upływu czasu zaczynamy mieć kontrolę nad sytuacją, albo zwycięstwo się wymyka.
W grach z żywym przeciwnikiem zacięte partie są rzadsze, bo to zależy od poziomu graczy i to z jakimi taliami przyjdą. Ale jeśli taka partia się trafi, choćby nawet nie była bardzo długa, to staje się wartym zapamiętania pojedynkiem, z którego wynosi się sporo doświadczenia. We władcy nie czuje się tego, że uczy się gry coraz lepiej, bo nie ma jak tego bezpośrednio sprawdzić. Można się jedynie odwołać do punktów zdobytych gdzieś tam przez kogoś tam, które zamieścił w internecie. Są oczywiście gry, w których ten system się sprawdza (niesamowicie wykręcone wyniki w Race for Galaxy są mieszaniną farta i ogrania setek partii), ale jakoś nie zauważyłem dotąd współzawodnictwa w kręceniu punktów we Władcy.