Uffff.... Dopiero wróciłem z Sylwestra
W tym roku trafiłem na 'kinderbal' - trzy pary wzięły swoje dzieciaki (od 4 do 9 lat) i spotkały się na niezobowiązującym 'kinderbalu'
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Całkiem fajna sprawa
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Dzieciaki bawiły się wyśmienicie (piski, krzyki, śmiechy
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
), ale NAJLEPIEJ bawili się tatusiowie przy Formule D!
Najpierw fakty. Pudełko Formula D ma właściwości przyciągające osobniki płci męskiej. Jak tylko wyjąłem grę z torby, od razu wszyscy faceci (mali i duzi) zebrali się wokół i błyskawicznie zarządzono, że prędzej czy później ale "musimy w to dziś zagrać!". Oczywiście żaden z nich wcześniej nie miał do czynienia ze współczesnymi planszówkami (tylko Monopoly i Scrabble...). Formula D sprawdziła się w tym towarzystwie znakomicie (ja, dwóch ok 30-letnich tatusiów, jeden 9-latek). Zasady bardzo proste (oczywiście te podstawowe), wykonanie gry kapitalne. Zagraliśmy aż dwa wyścigi. Oczywiście na koniec dopytywano się w jakim sklepie można kupić takie cuda, czy są inne planszówki itp etc
Moje pierwsze wrażenie - w Formule D jest element losowości na poziomie gateway game. A nawet nieco wyższym. O zwycięstwie faktycznie decydować mogą rzuty kostką w ostatniej kolejce. Choć - żeby być sprawiedliwym - umiejętności w zarządzaniu własnym bolidem (biegi, wytrzymałość) na przestrzeni całego wyścigu decydują, którzy z zawodników po wyjściu z ostatniego zakrętu zachowają szanse na zwycięstwo (czyli na ten szczęśliwy rzut:)). Poziom losowości maleje jednak wraz z wydłużeniem wyścigu (2-3 okrążenia), więc w takim wydłużonym wariancie i doświadczeni gracze powinni znaleźć coś dla siebie (kwestia zarządzania ryzykiem)
Tym niemniej...
Emocje wyścigowe były w naszej rozgrywce wyraźnie odczuwalne. Na sytuację z wyścigu pierwszego (trzy bolidy zachowały szanse na zwycięstwo przed ostatnim rzutem kostką) nikt nie narzekał, a wręcz odwrotnie - emocje sięgnęły zenitu
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Każde wyprzedzenie było kwitowane głośnymi owacjami, zdarzały się też wyrafinowane manewry blokujące. No i oczywiście najwięcej dzieje się, gdy na torze jest tłok, czyli tak 7-10 samochodów. Uch....
Reasumując - Formula D to rodzinny gateway game. Zasady zaawansowane są (jak dla mnie) tylko niepotrzebną komplikacją, bo samego mechanizmu (roll-and-move) nie zmieniają. Gdyby wydawcy pomyśleli o stworzeniu nowych kostek do F-D (o zmienionych, mniejszych wartościach) wtedy faktycznie byłaby to gra bardziej taktyczna. Teraz to po prostu ciekawy, znakomicie wykonany gateway, interesujący zwłaszcza dla chłopaków/facetów. Wydłużenie wyścigu + kilka wybranych dodatkowych zasad (opony, pogoda) mogą sprawić, że gra stanie się bardziej strawna dla wyjadaczy. Choć i tak nie mam wrażenia, że Formula D jest "easy to learn-hard to master". Pewnie Powerboats czy tak chwalone Snow Tails zaoferują nieco więcej planszówkowym smakoszom.
Replayability? Nie wiem...Na pewno cykliczny zakup nowych torów bardzo je wydłuży. Ale i oba tory z podstawki powinny starczyć na jakiś czas. A kostki sprawiają, że nie można dokładnie zaplanować 'wygrywającej ścieżki pokonywania toru'. Formula D pod względem replayability 'Osadnikami' oczywiście nie jest, ale powiedzmy że... powinna mieścić się w normie
Moja ocena - jako gateway game i dla początkujących planszówkowiczów: 8
Dla planszomaniaków: 6-7
Ja osobiście nie żałuję, że kupiłem. Ze względu na cenę, radziłbym się jednak dobrze zastanowić