<3 <3 <3 <3
"Uczy, bawi, wychowuje"
Ale spokojnie, pracuję nad sobą hehe
<3 <3 <3 <3
Przetłumaczę ten przykład:Golfang pisze: ↑03 wrz 2020, 21:53 Puryści językowi się znaleźli....
Co widzicie złego w "najbardziej optymalny"?
Przykład:
Sytuacja - przychodzi 3 gości każdy się chwali że znalazł optymalny sposób rozwiązania problemu? Więc który z nich jest najbardziej optymalny?
Można, można? Więc przestańcie się czepiać najbardziej optymalnego...
Jak napisałem wyżej, jeżeli w grze jest to słowem powszechnie przyjętym i akceptowanym przez innych graczy to toleruję zachowanie ale czy jakbyś miał tłumaczyć komuś zasady to też byś tak mówił? W gronie jakiś znajomych lub rodziny można mówić dowolnie ale jak ludzie nagrywają filmy to mogą próbować używać pojęć rozumianych przez wszystkich.Golfang pisze: ↑03 wrz 2020, 21:53 Kolejna rzecz - Czy ci puryści tapują czy przekręcają? Ja Tapuję... bo tak tak się nauczyłem grając w MTG 25 lat temu i co? Nie rozumiecie o co mi chodzi?
Nie używam co prawda słowa triggerować - tylko wyzwalać - ale wiem o co chodzi. Czemu ma mi to przeszkadzać? Bardziej mnie denerwuje takie czepialstwo niż to całe triggerowanie, tapowanie i najbardziej optymalizowanie....
A ja "odpalam"
Tu bym rozróżnił - jeśli używasz branżowych anglicyzmów w branżowym kontekście to nie jest to rażące.Golfang pisze: ↑03 wrz 2020, 21:53 Kolejna rzecz - Czy ci puryści tapują czy przekręcają? Ja Tapuję... bo tak tak się nauczyłem grając w MTG 25 lat temu i co? Nie rozumiecie o co mi chodzi?
Nie używam co prawda słowa triggerować - tylko wyzwalać - ale wiem o co chodzi. Czemu ma mi to przeszkadzać? Bardziej mnie denerwuje takie czepialstwo niż to całe triggerowanie, tapowanie i najbardziej optymalizowanie....
Podstawowym błędem było to, że powinieneś kupić minimum 2 litry.
Jak to ortografii, przecież to typowy błąd gramatyczny
Odniosłem takie samo wrażenie. Gdy ktoś na grupie napisze post typu: „Poszukuje 3 graczy do Monopoly” pierwsza odpowiedź przychodząca mi do głowy to „kto szuka?”, a to i tak jeden z najmniej dwuznacznych przypadków.kdsz pisze: ↑04 wrz 2020, 07:43 Możliwe, że to tylko moje złudzenie, ale w ostatnim czasie zauważyłem dużą niechęć do stosowania literki "ę" na końcu wyrazów. Dotyczy to zarówno wypowiedzi forumowych, jak i artykułów publikowanych w sieci. Zastępowanie "ę" przez "e" czasem wypacza sens zdania, podobnie jak brak interpunkcji.
Mam wrażenie, że "walka o język" to jest trochę taki anachronizm z dawnych czasów oraz naleciałość historyczna (gdzie faktycznie bardzo realnie o zachowanie tego języka walczono). Ale to, że język sam ewoluuje - "walka" z tym jest moim zdaniem porównywalna ze złoszczeniem się na to, że deszcz pada. Zapożyczenia pełnią funkcję uzupełniania braków w języku docelowym. Do dziś się często śmiejemy z prób forsowania jakichś polskich odpowiedników, które brzmią dziwacznie i - niespodzianka! - nie przyjmują się.
Swoją drogą, w mojej grupie popularny jest taki planszówkowy żart lingwistyczny, który śmieszy chyba tylko nas, a native speakerów nie, bo na początku nie rozumieją w czym rzecz.
Ale są też niestety fakty medialne, więc jeśli ktoś użyje "autentyczny" w celu odróżnienia i podkreślenia, to jak najbardziej można przyklasnąć.
Jak we wszystkim popadanie w skrajności nie jest wskazane. Oczywiście, że walka z wiatrakami i forsowanie na siłę polskich zamienników jest z góry skazana na porażkę bo brzmią sztucznie. Na myśl mi od razu przychodzi próba zamiany świnki morskiej na cavię domową. Tyle, że niejednokrotnie polskie odpowiedniki są i mają się świetnie. W takich przypadkach jestem za poprawianiem. Choćby "target", który można bezstratnie zamienić na "cel". Także na pewno nie trzymać za szybką, przecierać szmatką i chodzić wokół tylko w kapciach ale z drugiej strony używając nie żreć czipsów .rattkin pisze: ↑04 wrz 2020, 12:53
Mam wrażenie, że "walka o język" to jest trochę taki anachronizm z dawnych czasów oraz naleciałość historyczna (gdzie faktycznie bardzo realnie o zachowanie tego języka walczono). Ale to, że język sam ewoluuje - "walka" z tym jest moim zdaniem porównywalna ze złoszczeniem się na to, że deszcz pada. Zapożyczenia pełnią funkcję uzupełniania braków w języku docelowym. Do dziś się często śmiejemy z prób forsowania jakichś polskich odpowiedników, które brzmią dziwacznie i - niespodzianka! - nie przyjmują się.
Teraz więcej podróżujemy, więcej uczymy się, znamy więcej niż jeden język przez całe życie, więcej niż jedną kulturę, więcej obcokrajowców włada też polskim. Puryzm jest pewnego rodzaju skrajnością. Może być osobistym wyborem każdego, ale chyba nie podoba mi się, gdy próbuje być egzekwowany. Język to jest wypadkowa danej kultury na przestrzeni czasów, a nie jakiś statyczny byt, który ma być trzymany za szybką i przecierany szmatką. Być może pisane jest nam zalanie świata jednym językiem na przestrzeni wieków. Od tego się nie umiera. W większości literatury SF przyszłości, jest koncept wspólnej mowy dla całego globu/rasy, z ew. dodatkowymi językami, kultywowanymi sobie wewnętrznie. Prędzej czy później w tym miejscu pewnie wylądujemy.
Jakaż to ironia losu, że przecież niegdyś posługiwanie się językiem polskim z naleciałościami francuskimi/włoskimi było wyrazem obycia w świecie i wykształcenia.
Swoją drogą, w mojej grupie popularny jest taki planszówkowy żart lingwistyczny, który śmieszy chyba tylko nas, a native speakerów nie, bo na początku nie rozumieją w czym rzecz.
"discard discard".
U mnie w firmie (spore korpo) wprowadzili program mentorski. Chcieli, żeby starsi pracownicy byli nazywani ticzerami. Na szczęście pomysł padł, niesmak pozostał, za każdym razem gdy to słyszałem, część mnie umierała.detrytusek pisze: ↑04 wrz 2020, 14:09
Jak we wszystkim popadanie w skrajności nie jest wskazane. Oczywiście, że walka z wiatrakami i forsowanie na siłę polskich zamienników jest z góry skazana na porażkę bo brzmią sztucznie. Na myśl mi od razu przychodzi próba zamiany świnki morskiej na cavię domową. Tyle, że niejednokrotnie polskie odpowiedniki są i mają się świetnie. W takich przypadkach jestem za poprawianiem. Choćby "target", który można bezstratnie zamienić na "cel". Także na pewno nie trzymać za szybką, przecierać szmatką i chodzić wokół tylko w kapciach ale z drugiej strony używając nie żreć czipsów .
O zalanie świata jednym językiem bym się nie bał. Da sobie reszta radę.
A discard discard też mnie zawsze śmieszy
Mnie zaintrygowała rzecz dokładnie odwrotna. Mówię o używaniu litery "ę" tam, gdzie jej być nie powinno. Najczęściej chodzi o końcówkę wyrazu - "ciebię", "sobię", "źlę", ale zdarzają się też słowa "ubogacone" w środku
Giereczka... BRRRR!
Tak !
*moją osobistą nemezis