Ty nie wiesz co wynika z mojego postu a ja wiem, że z twojego nie wynika nic. Bez obrazy, ale zasady zwycięstwa są jasne. Musisz posiadać 2 metropolie, a zdobyć je można na 3 sposoby, ale co z tego skoro przy dobrej optymalizacji wszystkich graczy nie da się tego uzyskać przez bardzo długi czas. Wiadomo w końcu się uda ale po 3h gdzie gra powinna trwać 1h? I to nie dlatego, że na pudełku tak napisano, tylko dlatego, że ta gra nie jest tak absorbująca, ciekawa i złożona na 3 godzinną potyczkęwarlock pisze: ↑29 kwie 2018, 09:24Natychmiast wyślijcie swoje CV do Matagota, zwolnią swoją grupę playtesterów i przyjmą Was z otwartymi ramionami.Cyklady są zepsute.
Taką opnie wydało moje grono graczy, którzy lubią ciężkie gry, a już najbardziej walki na mapie. Po 3 partiach z rzędu uznaliśmy...
Napisałeś kosmicznie długiego posta, z którego nie wiem tak naprawdę co wynika.Warunkiem końca gry jest utrzymanie w swoim posiadaniu do końca cyklu dwóch metropolii. Przecież każdy podbój terytoriów lidera oznacza, że inni gracze w tym czasie zyskują nowe budowle, które przybliżają ich do zwycięstwa i postawienia drugiej metropolii. Budynki przechodzą z rąk do rąk, ale tak czy inaczej ciągle powstaje ich coraz więcej, stan gry posuwa się do przodu. W grze pojawia się też coraz więcej filozofów. W końcu dochodzi do punktu, w którym każdy ma metropolię. Podbicie i utrzymanie drugiej metropolii kończy grę. Gdzie tu jest miejsce na przeciąganie liny jakieś?Trzecia gra to kolejne 3.5h. I w zasadzie ciągła frustracja, gry się nie dało zamknąć kompletnie. Graliśmy i przeciągaliśmy linę. Każdy ciągnął w swoją stronę, a gdy ktoś sobie za dobrze radził to dwójka przeciw niemu.
O to właśnie chodzi, że nie istnieje mechanizm, który powodowałby przybliżanie do końca gry. Bo co z tego, że każdy może mieć jedną metropolię jak gracze jej długo nie budują bo od razu staną się obiektem "sojuszu". Lider miał jedną metropolie i jedną miał gość któremu została ostatnia wyspa, ale był na niej tak okopany, że z pomocą sojusznika i optymalizacji ich wspólnych działań nie dopuszczali lidera do zwycięstwa, bo po prostu miał za małe możliwości ekonomiczne i militarne do stawienia się dwóm słabszym przeciwnikom, mimo, że każdego z osobna by pokonał.
I w tym wypadku filozofowie nie dawali nic graczowi który miał jedną wyspę i metropolię, lider nie był dopuszczany do najważniejszych z jego perspektywy bogów, a gracz który był po środku (i miał dwie wyspy) nie chciał robić metropolii aby tym ruchem nie ułatwić liderowi inwazji na jego wyspy i siłą rzeczy zwycięstwa. Taki stan rzeczy trwał długo, aż w końcu zmienił się tylko kolor lidera i sojuszników. Wiadomo były momenty, które sprawiały, że potyczkę mógł ktoś wygrać, ale nie dawało się tego zrobić bo przeciwnicy rzucali się z całych sił w takim momencie na lidera, któremu nie wystarczało "siły" aby domknąć grę. W tym wszystkim dużą wagę miały mitologiczne stwory, ale na tej samej zasadzie, gdy pojawił się ważny po prostu był blokowany po przez użycie innego gracza, mimo że jemu nie dawał ani zwycięstwa ani wyraźnych profitów - poza tym, że nie przegra gry