Co poniedziałek (choć czasem wtorek) na Planszowych Sucharach w ramach cyklu Okładki Tygodnia piszę parę zdań o tytułach, w które grałem w ciągu poprzednich siedmiu dni.
A jako, że właśnie wróciłem z targów w Essen, wklejam część dotyczących tam poznanych gier:
- 𝗔𝗻𝗰𝗶𝗲𝗻𝘁 𝗞𝗻𝗼𝘄𝗹𝗲𝗱𝗴𝗲
- poprawny cywilizacyjny tableau-builder, który jednak nie wzbudza większych emocji ani satysfakcji.
O teoretycznie innowacyjnej mechanice starzenia się kart napiszę tylko - no jest.
- 𝗔𝘁 𝗧𝗵𝗲 𝗢𝗳𝗳𝗶𝗰𝗲
- roll'n'write od Reinera Knizii.
Fajnie? Niestety nie. To prosty przedstawiciel tego gatunku.
Nie było w tym nic złego, ale gra zdecydowanie premiuje wysokie rzuty, a poszczególne sekcje do wypełniania napędzają się nawzajem. Czyli np. jeśli idzie dobrze w menadżerach, to pójdzie dobrze też w kompetencji poszczególnych działów. Spore rozczarowanie. Jest mnóstwo dużo lepszych gier w tym gatunku.
- 𝗖𝗼𝘂𝗽𝗲𝗿𝗮𝘁𝗶𝗼𝗻
- sprytny karciany koop z dalekiego wschodu, w którym próbujemy ustawić piramidę z kieliszków.
Trudna sprawa!
Próbowaliśmy dotąd dwukrotnie i na razie nam się nie udało.
- 𝗗𝗮𝗿𝘂𝗺𝗮
- kościanka z ładnymi grafikami, która działa, ale szału nie robi.
Sprawdzę ją jeszcze na więcej osób niż 3, bo wtedy może pokazać się z lepszej strony, ale to raczej przeciętniak.
- 𝗗𝗶𝘀𝗰𝗼𝗿𝗱𝗶𝗮 🎛 - świetny dice placement, w którym budujemy miasta na Renie. Celem jednak nie są punkty, a jak najszybsze pozbycie się naszych pracowników, których możemy zatrudniać w stawianych budynkach. Jest tu pole do wielu satysfakcjonujących kombosów. Kumpel kupił, będzie jeszcze grane.
- 𝗘𝘃𝗲𝗿𝗴𝗿𝗲𝗲𝗻
- fajna gra rodzinna+ trochę czerpiąca z Fotosyntezy, ale dużo ciekawsza. Sadzimy drzewka, sprawiamy, że rosną, próbujemy wykreować jak największe lasy na kilku biomach. Punktowanie podczas gry jest za drzewka, które znajdą się w słońcu. Za to na końcu odbywa się na podstawie kart akcji przypisanych do poszczególnych biomów, ale takich, których nikt nie wziął w drafcie z puli. To sprytne rozwiązanie, unikające samonapędzającego się silniczka.
Chętnie bym Evergreen kupił, ale jednak cena (75 EUR z dodatkiem) mnie odstraszyła.
- 𝗙𝗮𝗿𝗮𝘄𝗮𝘆 ⛰ - ZNAKOMITA, sprytna karcianka, w której wykładamy od lewej do prawej 8 kart z symbolami i warunkami punktacji, ale punkty zbieramy od prawej do lewej. Tzn. zakrywamy swoje karty i odkrywamy pojedynczo od prawej strony patrząc, czy na odkrytych spełniamy warunki punktacji (jak liczba jakichś symboli, czy zestaw kolorów obszarów.
Doskonale wykręca głowę i stawia nas przed nielichymi dylematami, a trwa jakieś 20 minut. Bardzo dziękuję panom z Dice&Bones za tę rekomendację!
- 𝗙𝗢𝗥𝗞
- ciekawy trick taking, w którym na poszczególnych wartościach są zwierzęta (i sałata). Karty zakrywamy zakryte (oprócz sałaty), deklarując co na nich jest. Punkty zdobywamy za karty, które zjemy podczas rozstrzygania danego tricku. Czyli np. jak pojawi się sowa, królik i sałata, to sowa zjada królika, a sałatę zabiera jej właściciel (bo nie ma komu jej zjeść). A gdy np. wyłożone są 2 króliki i sałata, to zjada ją królik z wyższą wartością karty, a drugi musi obejść się smakiem.
Prościutkie, szybkie, sprytne.
- 𝗛𝗮𝗽𝗽𝘆 𝗖𝗮𝗺𝗽𝗲𝗿𝘀
- perfekcyjnie OK roll'n'write, w którym rysujemy pole kempingowe. Projektant nam zdradził, że w planach są dodatki, które urozmaicą grę - np. z różnymi kształtami początkowych pól. Myślę, że wtedy ta przyjemna gra nabierze wtedy rumieńców.
- 𝗛𝗲𝗻𝘀
- układamy karty z kurami, żeby zdobywać punkty. A te zdobywamy za największe grupy kur, ale i za jaja, które znoszą. Kury muszą sąsiadować z innymi, które mają ten sam kolor lub różnią się wartością dokładnie o 1. Nie padłem na kolana, ale podobało mi się. Ciekawy element to stos kart odrzuconych, który każdy gracz tworzy osobno. Później można dobierać karty z talii, albo cudzych stosów.
- 𝗛𝗶𝗱𝗱𝗲𝗻 𝗔𝗿𝗸
- świetna oprawa graficzna i ciekawy temat ratowania gatunków ryb, chociaż co prawda w czasie gry i tak wszyscy mówili, że je łowią.
Niestety gra miała problemy w wielu aspektach. Zasady ruchu były zawiłe, gra wprowadzała też niepotrzebne wyjątki w innych sytuacjach. W wielu miejscach litery były wielkości głowy mrówki (m.in. cele końcowe!), a w dodatku nie można było być pewnym czy np. koszty rozbudowy dotyczą znacznika powyżej, czy poniżej na planszetce gracza. No i same planszetki były bardzo niefunkcjonalne. Powinny być dwuwarstwowe, były jedno i nie trzymały znaczników surowców, budynków, a szczególnie znacznika akcji. Każdy z nas co najmniej raz musiał wszystkie swoje klamoty układać od nowa.
Rozgrywka była OK, ale można by ją zrobić ciekawszą w wielu miejscach i płynniejszą.
Gdyby to był zaawansowany prototyp to bym kibicował, bo jest tu spory potencjał. Niestety - zagraliśmy w ostateczną wersję gry, która wejdzie do sprzedaży.
- 𝗞𝗶𝗿𝗶-𝗔𝗶: 𝗧𝗵𝗲 𝗗𝘂𝗲𝗹 ⛩ - karcianka o pojedynku samurajów, w której dysponujemy zaledwie pięciokartową ręką.
Jest tu trochę blefu i przewidywania zagrań przeciwnika, a także całkiem nieźle oddany temat.
Bardzo podoba mi się też surowa, geometryczna oprawa graficzna (okładka jej nie oddaje w ogóle - polecam sprawdzić na BGG).
To ciekawy design, ale mnie ostatecznie nie porwał. Natomiast jedna rozgrywka trwa jakieś 5 minut, więc na pewno nie uważam tego czasu za zmarnowany.
- 𝗟𝗶𝗮𝗿𝘀 & 𝗟𝗼𝗼𝘁𝗲𝗿𝘀
- SPOŁECZNO-DEDUKCYJNA gra (a tak serio, czy ktoś przełożył ładnie "social deduction" na polski?), w której możemy kłamać, żeby wymieniać się łupem po napadzie.
Dobre ilustracje, bardzo średnia rozgrywka.
- 𝗠𝗲𝗱𝗶𝗲𝘃𝗮𝗹 𝗔𝗰𝗮𝗱𝗲𝗺𝘆 (𝟮𝟬𝟮𝟯) 🛡 - nowa wersja Medieval Academy wygląda wyśmienicie (chociaż niektórzy mogliby powiedzieć, że na planszy jest zbyt kolorowo i jaskrawo, z czym pewnie bym się nie kłócił).
Jeśli chodzi o zmiany w rozgrywce to mamy dwustronną planszę i jej nocna część wprowadza kilka nowych elementów do rozgrywki. Jeśli nie graliście - jest to bardzo prosta karcianka z draftem, w której awansujemy na poszczególnych torach oznaczających różny stopień zaawansowania w szkoleniu na rycerza. Jest przyjemnie, sielsko niemal, ale gra potrafi być miejscami wredna.
Mi się podoba i pewnie będę chciał ją sobie kupić w dobrej cenie (w Essen chyba 35 EUR - czyli OK, ale zadecydował brak przestrzeni w walizce, czego za rok na pewno lepiej dopilnuję).
- 𝗠𝗟𝗘𝗠: 𝗦𝗽𝗮𝗰𝗲 𝗔𝗴𝗲𝗻𝗰𝘆
- FANTASTYCZNA gra od Reinera Knizii, troszkę w duchu Celestii, ale kładąca ją na łopatki.
Gramy kilkanaście rund, w których każdy gracz wprowadza jednego ze swoich kotów na pokład startującej rakiety. Prowadzi ją kapitan (pierwszy gracz w rundzie) rzucając kostkami i na ich podstawie decydując gdzie polecimy. Każdy może wysiąść na poszczególnych przystankach, ale jeśli poleci dalej (gdzie czeka więcej punktów) musi się liczyć z tym, że rakieta się rozbije. Każdy ma po osiem kotów, które mają specjalne zdolności - jedna z nich to np. spadochron, pozwalający bezpiecznie wylądować nawet mimo wypadku.
Podczas rozgrywki jest mnóstwo śmiechu, zabawy i tryumfalnych okrzyków, przy szczególnie nieprawdopodobnych wyczynach.
W styczniu 2024 MLEM ma polską premierę i kupuję go natychmiast.
Uważam, że to zdecydowanie najlepsza gra Reinera Knizii wydana w ciągu co najmniej ostatnich pięciu lat.
- 𝗠𝗼𝘂𝗻𝘁𝗮𝗶𝗻 𝗚𝗼𝗮𝘁𝘀
- świetnie prezentujący się kuzyn Can't Stop!, który daje sporo zabawy, ale zdecydowanie premiuje wysokie rzuty, co niekoniecznie jest prawdą w przypadku jego protoplasty. To takie małe, kwadratowe pudło, które bym pewnie kupił, ale za 10 EUR, zamiast 20, po ile było na targach.
- 𝗡𝗮𝘂𝘁𝗶𝗹𝘂𝘀 𝗜𝘀𝗹𝗮𝗻𝗱 🏝 - kolejna znakomicie ilustrowana gra, okazała się może nie tyle niewypałem, co bardzo poprawnym, lekkim tytułem set collection.
- 𝗤𝘂𝗶𝗰𝗸𝘀𝗮𝗻𝗱
- kooperacja czasu rzeczywistego, w którym próbujemy przetransportować kilka klepsydr na sam koniec toru złożonego z kafelków. Przyjemne, ciekawe, ale nie tak ekscytujące jak bym się spodziewał.
- 𝗥𝗨𝗠 🌩 - nasz kolejny pasażer. W RUM grałem, ale na 2 osoby i mi się zupełnie nie podobało. Teraz - na 3 - było nieco lepiej, ale nie wystarczająco. To moim zdaniem najsłabsza gra z czwórki, w której skład wchodzą DĄB, GRA i HAU.
- 𝗦𝗻𝗼𝘄𝗺𝗮𝗻 𝗗𝗶𝗰𝗲
- wspaniale idiotyczna kościanka, w której (oczywiście w czasie rzeczywistym) próbujemy ulepić bałwana. Gdy to zrobimy (gramy tylko jedną ręką), a na jednej z pozostałych kości mamy strzałkę, mówimy - uwaga, idzie bałwan! - i pchamy go palcem do bieguna północnego. Jednocześnie, jeśli ktoś wyrzucił na kostce śnieżkę, może nią pstrykać w cudze bałwany.
Najlepiej wydane 3 EUR w życiu. Wrzucę któregoś razu filmik z rozgrywki.
- 𝗦𝘂𝗻𝗿𝗶𝘀𝗲 𝗟𝗮𝗻𝗲
- nowość od Reinera Knizii, trochę w duchu Manhattanu. Stawiamy wspólnie budynki w dzielnicy, a poszczególne pola zapewniają różny mnożnik za każde ich piętro. Czyściutkie zasady, sprawna rozgrywka i po prostu kawał dobrej gry.
- 𝗧𝗵𝗲 𝗪𝗵𝗶𝘁𝗲 𝗖𝗮𝘀𝘁𝗹𝗲
- według BGG najgorętsza gra targów. Część tego sukcesu zawdzięcza ładnej okładce, kartonowym mostom na kości, niewielkiemu pudełku i bardzo atrakcyjnej cenie (35 EUR).
Ale oprócz tego jest to bardzo dobry dice placement, w którym rozstawiamy po planszy trzy rodzaje naszych robotników - możnych, samurajów i ogrodników.
Generalnie gra stoi bonusami i sprytnym wykorzystaniem wartości na kościach i ich kolorów. Wyższe wartości dają nam pieniądze, ale niższe mogą nam uruchomić generowanie zasobów, co jest czasem bardziej opłacalne, mimo że za ruch musimy dopłacić.
Jest to na pewno bardzo solidny tytuł i - moim zdaniem - zarówno dużo lepszy, jak i przystępniejszy od Bitoku, które zostało wypuszczone przez to samo wydawnictwo.
Na razie ciut wyżej oceniam Discordię, ale w obie jeszcze będę grać i wtedy zobaczę jakie będą robić wrażenie względem siebie.
- 𝗧𝗵𝗼𝗿𝗴𝗮𝗹 𝗚𝗿𝗮 𝗞𝗮𝗿𝗰𝗶𝗮𝗻𝗮
- na targach zawitaliśmy do Lucrum i zagraliśmy w prototyp karcianego Thorgala.
Gra została oparta na pomyśle, żeby każdy z graczy dysponował dwiema taliami - Przeznaczenia i Zguby.
Ta pierwsza jest wykorzystywana przez aktywnego gracza do przejęcia kontroli nad lokacjami (co go zbliża do zwycięstwa). Natomiast talię Zguby wykorzystuje druga osoba, żeby za jej pomocą przeszkadzać aktywnemu graczowi. Co więcej, każdy prowadzi asymetryczną frakcję (do dyspozycji są Wikingowie, Przybysze, Możni i Nie Pamiętam - Złoczyńcy?) i oczywiście obie talie są unikatowe dla każdej z nich.
Grało się ciekawie, byliśmy zaangażowani, szybko weszliśmy w grę i poczuliśmy więcej klimatu Thorgala niż w wersji planszowej Portalu.
Będę z uwagą obserwował ten projekt.
- 𝗧𝗶𝗻𝗱𝗲𝗿𝗯𝗹𝗼𝘅
- zabawna mini gra zręcznościowa, w której za pomocą pęsety układamy drewniane elementy na tworzonym ognisku. Może być.
- 𝗧𝗼 𝗚𝗹𝗼𝗿𝘆!
- piraci! Wielkie kartonowe statki, duża plansza, na jej środku forteca, a wokół wyspy ze skarbami!
I w dodatku możemy do siebie strzelać (naprawdę - komponentami), a nawet zrzucić kapitana przeciwnika ze statku do morza!
Niestety manewrowanie statkami było uciążliwe, kapitanowie sami ciągle spadali, a zasady zdobywania skarbów były na wzruszenie ramion.
Coś tam się zbierało i strzelało, ale satysfakcji, czy specjalnej zabawy to nie przynosiło.
Polecam pozostać przy o niebo lepszych Wystrzałowych Katapultach tego samego wydawnictwa.
- 𝗧𝗿𝗶𝗰𝗸𝘆 𝗕𝗮𝗱𝗴𝗲𝗿
- to jest gra z tym samym pomysłem co FORK. Trick taking i łańcuch pokarmowy. Niestety tutaj to po prostu nie działa. Znaczy się jakby działa, ale mamy osobną talię, którą zagrywamy karty i osobną, z której je zdobywamy. Możemy sobie te zdobyte karty kraść, ale tylko gdy nie są połączone z innymi, ale też i nie zawsze, bo czasem jednak można, a są też karty nic nie warte, chyba że mamy ich bardzo dużo, no ale weź zbierz w grze na pięć osób pięć patyków z sześciu, które są w tali.
Ta gra to jakaś pomyłka.
- 𝗪𝗮𝗻𝗱𝗲𝗿𝗹𝘂𝘀𝘁: 𝗗𝗶𝘀𝗰𝗼𝘃𝗲𝗿 𝗧𝗵𝗲 𝗪𝗼𝗿𝗹𝗱 🛩 - bardzo, bardzo dobra gra rodzinna, w której wędrujemy po świecie korzystając z różnych środków transportu, zbierając pamiątki z podróży, a także spotykając ciekawych ludzi, którzy mogą później nam wyświadczyć przysługi. Niby nic nadzwyczajnego, ale z prostych mechanik powstała świetna całość, która pozwala ciekawie kombinować, a jednocześnie tury idą sprawnie do przodu. W dodatku tytuł ten oferuje nam kilka strategii, bo z jednej strony chcemy odwiedzać jak najszybciej wskazane miejsca, ale liczy się także podróż! A im dłuższa, tym zyskujemy więcej doświadczenia.
Wszystko to oprawione pierwszorzędnymi, przyciągającymi wzrok ilustracjami. Na mapie jest m.in. Warszawa, bo twórcy - zlokalizowani we Frankfurcie - mają tam przyjaciół! Jeżeli dobrze pamiętam, na początku przyszłego roku ma ruszyć wspieraczka i ja się już ustawiam do niej w kolejce.
Co więcej, bardzo sympatyczny, ale i biegły w tłumaczeniu zasad pan deweloper (nie jest to reguła na targach!) z chęcią wysłuchał naszych uwag, a jedną z moich nawet zapisał!
Myślę, że w związku z tym moje nazwisko powinno znaleźć się na okładce gry.