A dobrze się bawisz? Bo to chyba ważniejsze.
Jest kilka tytułów, które bardzo lubię, mimo, że przegrywam niezmiennie.
A dobrze się bawisz? Bo to chyba ważniejsze.
Oczywiście. Po prostu te karty mnie kuszą, próbuję wykorzystać je wszystkie
dokładnie tak jest. Rozpoczynajacy ma przewagę "kreowania gry", ci po nim - "kontrowania kreowania".tomb pisze: ↑20 sty 2024, 20:33 Co powiecie na takie spojrzenie -
Zaletą bycia "nie-pierwszym" graczem jest możliwość obserwacji, co kupują poprzednicy i zainwestowanie w inne karty i strategie, budowanie talii będącej potencjalną kontrą dla arsenału szykowanego przez rywali. Początkowe wybory często ustawiają w jakiś sposób partie. Widząc, co robi pierwszy gracz, drugi (i kolejni) może skalkulować tę wiedzę i podjąć kroki przeciwdziałające.
i znowu: dokładnie tak. Sztuka polega przecież na tym, żeby odpowiednio wcześnie (ale nie za wcześnie) zrobić sobie przewagę w powiatach (albo jakichś innych kartach które punktują), żeby gracz który może zakończyć grę był przed tym powstrzymany, ponieważ kupienie przez niego ostatniej prowincji spowoduje "samoprzegranie" i będzie zmuszony kupić coś mniej wartego. A my wtedy w kolejnym ruchu pyk już konczymy grę (a jak nie możemy, no to znowu: nadganiamy w tych niższych punktach, żeby znowu gościa zniechęcić do kupna prowincji).A powiaty jak najbardziej grają (czy też mogą grać, wszystko w końcu zależy od graczy).
To trochę dziwne stwierdzenie.
Mnie też tłumaczenia autora nie przekonują, sprawiają wrażenie mętnego i siłowego kontrargumentowania dla prostej zależności - im szybciej zaczynasz grę, tym większe szanse, że zagrasz turę więcej, a to na pewno jest zaletą.nakago pisze: ↑21 sty 2024, 21:29 Argumenty autora gry kompletnie mnie nie przekonują.
[...]
Oczywiście nawet równa ilość tur nie wyeliminuje małej zależności że pierwszy gracz który wykupi ostatnią prowincję pozbawia tej szansy graczom, którzy rozgrywają swoją ostatnią (równą) turę, ale i tak mają dużo uczciwsze warunki gry bo mogą kupić jeszcze pozostałe karty zwycięstw w grze, idealnie jakby ich stać było w ostatniej turze na kilka zakupów takich kart.
To już może trochę zbyt wiele równania w dół. Trzeba pamiętać, że po to są karty zwycięstwa o mniejszych nominałach, żeby nimi równoważyć przewagę przeciwnika. Równa liczba tur może zwiększyć (i tak już dużą) rolę powiatów, a kto wie, może i dzięki temu więcej partii zostanie wygranych posiadłościami, którym od początku serii skąpi się deweloperskiej miłości w niemal okrutny sposób.tomb pisze: ↑02 lut 2024, 13:07 Możnaby spróbować zrównoważyć to zasadą, że do końca ostatniej rundy każdy z graczy może wirtualnie kupować kartę, której wyczerpanie wywołało koniec gry. (Oczywiście nie jest to super eleganckie rozwiązanie i rodzi kolejne problemy - np. ile takich kart można kupić, co jeśli w jednej rundzie wieczór czerpano dwa stosy itp.)
spokojnie, jeśli będziesz często grał, takie zakończenie spotka cię jeszcze wiele razyseki pisze: ↑02 lut 2024, 14:00 To nic nie znaczące doświadczenie w kwestii statystycznej ale w Dominiona mam pewnie koło 40 partii i szczerze mówiąc w ogóle nie zwracałem uwagi na to, czy wygrywał gracz rozpoczynający czy nie. Za to bardzo niedawno i chyba po raz pierwszy miałem remis i przegrałem przez to, że byłem pierwszy.
Czekaj, czekaj, to zgadujemy... Remake Dominiona w wersji kafelkowo-bag buildingowej? Dorfminion? Domromantik?