Niedawno gra została zakupiona i jak na razie udało się rozegrać 3 gry w składzie 2-, 3- i 4-osobowym. I przyznam szczerze, że gra jest... cóż, przynajmniej bardzo dobra ^^ Wszystkim jak na razie się podoba, co poniektórzy są wręcz zachwyceni (a w szczególności mój brat, któremu udało się wygrać grę na cztery osoby), wykonanie na jak najwyższym poziomie (poza awersami kart zleceń, które faktycznie mogłyby być bogatsze w grafiki), figurki robią robotę, mechanika zarazem prosta, a jednak głębia decyzyjna jest na przyzwoitym poziomie. Propsy za to dla pana Langa, bo jak na razie grałem tylko w Blood Rage od niego i mnie zawiódł. Uprzedzając zarzuty, że przecież Blood Rage jest świetne - nie jest to zła gra, a nawet bawiłem się przy niej przyzwoicie, ale z góry nastawiłem się na coś kompletnie innego, a dostałem zwykłe euro bez niezwykłych rewelacji ubrane w bardzo ładne figurki.
Przy Godfatherze za to za każdym razem bawiłem się bardzo dobrze, chociaż tylko raz udało mi się wygrać - motyw prania pieniędzy i fakt, że nie wiadomo kto wygra robi swoje. Zgodzę się jednak z zarzutem, że dobór kart zleceń potrafi dać człowiekowi w kość, bo nie dostając w ogóle szarych kart do usuwania figurek można potem obudzić się z ręką w nocniku, a nawet z nogami w rzece Hudson. Ostatnią grę na trzy osoby wygrała osoba, która zrealizowała jakieś 9 kart zleceń szarych - przy czym jedną ogólnodostępną, a resztę z dociągu. W całej talii jest ich jakoś (nie chce mi się sprawdzać i liczyć) 14, 15, więc jednak jest to spora suma i w jednej rundzie zdominował ponad połowę planszy, gęsto ścieląc trupy innych figurek. Sytuacja ta pewnie aż tak często się nie zdarzy, więc nie narzekam, jednak trzeba się liczyć przy grze, że czasami jeden dociąg zniweluje cały wspaniały plan.
Poza tym bałbym się w to grać w pięć osób. Na trzy osoby może się zdarzyć, że wystawiło się prawie wszystkie swoje figurki na planszy, a potem tura wraca do ciebie i nagle nie ma się żadnej w żadnym regionie (wiem z autopsji). Przy czterech jest fajnie, ale gęściutko as fuck - na trzy osoby grało mi się najlepiej. Na pięć osób sytuacja na planszy pewnie zmieniałby się parę razy diametralnie, zanim tura z powrotem zawitałaby do nas. Niektórym pewnie takie coś może się spodobać, mi pewnie by przeszkadzało. Chociaż zobaczymy, bo zapowiada się, że za jakiś czas tak zagram ^^
Dlatego traktuję tę grę jako dobrą do wyciągnięcia, gdy chce się pomyśleć, ale bez planowania paru ruchów do przodu; która dostarcza sporo emocji i klimatu, a zarazem da się ją szybko wytłumaczyć i każdy w miarę ogarnięty człowiek zakuma po chwili o co chodzi. Gra niewybitna, ale przynajmniej bardzo dobra.
Poza tym polecam każdemu, kto tłumaczy zasady, od razu mówić, że gra poza wszechobecną twarzą Dona Corleone, kartą "weź cannoli", nazwami aktów i tematyką, tak naprawdę z Godfatherem nie ma wiele wspólnego - potem przynajmniej nikt na ten aspekt nie narzeka