Udało się wczoraj z Pawłem poznać dwie gry: Pacific Victory i Next War: Pakistan.
Do Pacific Victory zaliczyłem drugie podejście i tym razem zupełnie bezproblemowe. Poprzednio na szybko czytałem zasady i miałem wrażenie pewnego zagubienia, a wczoraj wszystko było klarowne. Paweł chyba też szybko poczuł się z grą komfortowo i zaczął czerpać przyjemność z rozgrywki. Oczywiście nie skończyliśmy, ale wreszcie miałem wrażenie czystej przyjemności. Po męczarniach z EotS (podtrzymuję chęć zagrania z kimś przez Vassala), tutaj usiedliśmy, rozłożyliśmy siły i po prostu zaczęliśmy się bawić. Gra przypomina mi nieco Holdfasta, choć jest nieco bardziej złożona.
Jak to na Pacyfiku - wszystko dzieje się w oparciu o bazy zaopatrzeniowe. Są one kluczem do utrzymania jednostek w dobrej formie, umożliwiają prowadzenie i wspieranie działań w danym regionie, a część z nich zapewnia także punkty zwycięstwa (patrzymy jedynie na postępy Japończyków w zagarnianiu punktów zaopatrzenia - na tej podstawie ustalamy zwycięzcę). Są tez charakterystyczne dla gier pacyficznych różne rodzaje ruchu (operacyjny, przebazowanie, strategiczny w kilku odmianach). Kilka rzeczy potraktowano w wybitnie uproszczony sposób (wojna podwodna i strategiczne bombardowania), kilka aspektów jest nieco "gamey" (rozpoznanie sił zgromadzonych na heksie własnymi okrętami podwodnymi, działania w rejonie Alaski), ale ogólna wymowa działań pacyficznych wydaje się być zachowana: tworzymy sieć baz z wzajemnie wspierającymi się siłami, które mają utrzymać zdobyte punkty zasobów (perspektywa japońska). Skuteczny atak na wyspy wymaga odpowiednich przygotowań (zebranie sił osłony, ataki rozpraszające siły obrońców na sąsiednich heksach, wykorzystanie lotniskowców), zasobów jest za mało, żeby zaspokoić wszystkie potrzeby... Ciekawa opcją są działania strategiczne (ruch strategiczny, działania OP, naloty, rajdy lotniskowców, inwazje sił piechoty) których realizacja kosztuje jeden step bloczka strategicznego dowództwa. Odnowienie jego stepów jest drogie, więc trzeba dobrze przemyśleć na co te drogocenne zasoby wykorzystamy. Bardzo grywalna gra - to na pewno.
W naszej rozgrywce, w scenariuszu 1942, wykorzystałem okienko pogodowe, żeby zająć Anchorage, a potem zająłem się przegrupowaniem sił do obrony na kierunku wschodnim i zaczepnie w rejonie Nowej Gwinei. Chcieliśmy z Pawłem swobodnie się pobawić, więc pozwalaliśmy sobie na różne ryzykowane manewry. Doszło do kilku bitew, m.n. nieudanego amerykańskiego desantu na Wake i bitwy z udziałem japońskich lotniskowców wokół Guadalcanalu.W Birmie do przodu posuwały się wojska indyjskie. Ogólnie rozgrywki nie skończyliśmy, ale było fajnie. Myśle, że jak najbardziej całą wojnę można by "pyknąć" w 4-5 godzin, akurat w trakcie spotkania. Będzie grane.
A tu coś specjalnie dla Rafała...
Potem przyszedł czas na krótki, wprowadzający scenariusz do Next War Pakistan. Przyznam szczerze, że jak zobaczyłem instrukcję (40 str zasad ogólnych całej serii plus szczegółowe dla konkretnego rejonu działań, czyli Pakistanu w tym wypadku), to byłem sceptyczny. Szacun dla Pawła, że to dobrze ogarnął. Tak naprawdę w takcie krótkiego (ukończonego) scenariusza i działaniach w Kaszmirze skupiłem się nie tyle na zasadach, ile na intuicyjnym dowodzeniu. I nawet dobrze wyszło, bo obroniłem tęn piękny zakątek przed pakistańsko-chińskimi agresorami
Next War, to typowa żetonówka, która rozbudowywać można zasadami dodatkowymi do granic możliwości (dowodzić można chyba każdym apsektem współczesnej wojny lądowo-powietrznej, są też tabele na określenie zachowania... uchodźców ze strefy wojennej). W pełnej wersji prawdziwy kolos, ale też po tym pierwszym scenariuszu czuję się na siłach, żeby wejśc poziom wyżej i rozegrać drugi, z większą liczbą jednostek, większym obszarem, kolejnymi zasadami... Paweł ma to dobrze rozpoznane, więc na instrukcje w ogóle nie patrzcie tylko słuchajcie jego i będzie dobrze
W naszej rozgrywce dowodziłem siłami indyjskimi, broniącymi się w Kaszmirze przed kombinowaną operacją pakistańsko-chińską (Chińczycy zrobili desanty w dolinie). Atakujące jednostki pakistańskie napotkały na swojej drodze opór granicznych posterunków. Powstrzymało je to zaledwie na moment, a tymczasem chińskie jednostki aeromobilne pojawiły się w samym Kaszmirze, grożąc dużym bałaganem na tyłach. Ostatecznie udało mi się zniszczyć całkowicie dwa desanty chińskie (trochę ryzykując osłabienie obrony przed Pakistańczykami), odblokować drogę, którą dotarły do mnie z posiłki i zmontować linię obrony na przedpolu Srinagaru, największego miasta regionu.
Gdy indyjskie lotnictwo zdobyło wreszcie przewagę, obrona stężała i stało się jasne, że nie dla Pakistańczyków ciepłe swetry z kaszmiru - wciąż musza się zadowolić importem z Turcji
Wygrałem na punkty, a całość, z tłumaczeniem i rozkładaniem, zajęła nieco ponad 2 godz. Przyjemnie spędzony czas i na pewno będe jeszcze próbował scenariusza drugiego. Kto wie, może kiedyś, krok po kroku, dojdziemy do pełnej wersji?
Za tydzień prawdopodobnie będę nieobecny.