Re: GambitTV - Legenda Pięciu Kręgów LCG
: 14 sty 2018, 16:47
autor: rattkin
Oj, Tomek, Tomek. Mam wrażenie, że ostatnio robisz te recenzje "po złości", na przekór czemuś albo komuś, chyba lekko sfrustrowany problemami z widownią? Niestety, niespecjalnie mnie ujęła ta "recenzja", a i zdziwiony byłem przedstawionymi problemami/wnioskami. Odniosę się pokrótce, jeśli pozwolisz, najbardziej merytorycznie jak potrafię, bo czuję, ze muszę tu format LCG i gier karcianych FFG wziąć w obronę, kiedy zostały one tak pobieżnie opisane i zostało na nie "namarudzone" przy okazji recenzji L5R. Zaznaczam, że nie jestem jakimś wielkim fanem/fanbojem akurat tej gry - miałem sam kopię, ale sprzedałem, bo uznałem, że to nie gra dla mnie. Natomiast uważam ją za bardzo dobrą grę z minusem.
Otóż:
- atakowanie modelu wydawniczego brzmi dla mnie trochę naiwnie i nie wiem czy się zgrywasz, czy nie? Z punktu widzenia wydawniczego, o wiele rozsądniej jest wydać podstawkę zawierającą ileś kart w niemaksymalnej liczbie kopii - a to głównie dlatego, żeby do podstawki wprowadzić więcej rodzajów kart (gracze bardzo cenią różnorodność), a utrzymać pricepoint, który zwyke w przypadku coresetów tych gier to jest $40. Opisując dalej dodatki pytasz - da się? da się! Oczywiście, że się da. Podstawka mogłaby mieć albo po 4 rodzaje kart na klan we wszystkich kopiach i być totalną klapą, albo mieć wiele rodzajów kart we wszystkich kopiach i kosztować 279 pln. Myślę, że nietrudno sobie wyobrazić wykres sprzedażowy w takiej sytuacji. Dodatki nie są produktem skierowanym do osób, które chcą przetestować, poznac, zobaczyć, polizać. Dodatki są już dla graczy, którzy zdecydowali się o inwestycji czasu i pieniędzy w grę. Przecież, jak się uprzeć, to stosunek pięniędzy do zysku tam jest dramatycznie słaby (bo tam się aplikuje właśnie ta zasada "279pln") - jeśli grasz jednym klanem, w dodatku dostaniesz ile? 1, 2 nowe karty. Za 60 pln!
Więc oczywiście można manifestować i tupać nogami, że model jest ble, ale za tym idzie od razu followup question - jeśli jest ble, to czy chętnie wyrzucisz te 279 pln, gdy wydamy podstawkę tak jak "byś chciał i jest prawilnie wg Ciebie"? Tu też myślę, że odpowiedź w większości przypadków łatwo przewidzieć. Więc może fajnie się zastanowić, czemu się właściwie sprzeciwia?
- argument: podstawka to tylko demo. Oczywiście, że tak! Ale dlaczego to jest źle? Używając bardzo popularnej analogii, czy oglądasz tylko filmy pełnometrażowe w kinie? Seriali nie? A jeśli seriale, to oglądasz tylko odcinek pilotażowy i dalej nie? A to jest dokładnie to samo. Za następne odcinki, czy sezony musisz zapłacić (za dostęp, za streaming, za cokolwiek tam). A przecież w pilocie cała fabuła i cały fun się nie zdążą rozwinąć, służy on jedynie do zarysowania klimatu i bohaterów. Dlaczego w planszówkach to jest strasznie diabelska praktyka, która ma służyć wyciąganiu pieniędzy od nieszczęsnych graczy planszowych, "who should know better"? Każdy gracz LCG powie to samo: że to jest świetna sprawa, że istotnie nadaje grze życia i że właśnie to odróżnia żyjące gry karciane LCG/CCG od planszówek - właśnie ta charakterystyka, która niesie ze soba dużo dobrego, ale też pewnym kosztem. Wydaje się, że to zwykle ten koszt tak boli przeciwników tego modelu.
- bardzo wątpię by chciano "zaoszczędzić" na papierze, nie dodając drugiej instrukcji. Przeciwnie, uważam to za bardzo dobry zabieg (nawet jeśli kontrowersyjny), który przyniesie owoce długoterminowo. Chodzi o przyzwyczajanie graczy, że w grach żyjących zasady także żyją, zmieniają się, są aktualizowane, korygowane, dopieszczane. To można, rzecz jasna, robić tylko online. Tresując graczy już na samym starcie, zapalamy im światełko - "prawdziwe" zasady i najnowsze zasady są tam. Włożenie ich do pudełka, owszem, zadowoliłoby jakąś część odbiorców, ale wywołała efekt odwrotny od tego, jaki chcieli osiągnać - rozleniwiliła by graczy, którzy poprzestali by na pierwszej wersji reguł drukowanych. A wiesz dlaczego tak myślę?
- bo sam takie zachowanie przejawiłeś: zezłościłeś się na podręcznik Learn to Play, że czegoś tam nie wyjaśnia. A podręcznik Learn to Play nigdzie nie obiecuje, że wyjaśni wszystko, a jedynie że da do ręki podstawowy framework zasad, by w ogóle zacząć. Bardzo lojalnie ostrzega na samym poczatku: "(...) That document addresses more advanced topics such as the interpretation of card text (...) It is recommended that new players become familiar with the game using the Learn to Play book and only look up details in the Rules Reference as they occur during play" (pogrubienie moje). Te zasady własnie tak są skonstruowane, żeby nie motać w głowie graczom już na starcie (bo próg wejścia do gier to ponoć bardzo realny problem dla wydawnictw), za to pokierować ich we właściwe miejsce, kiedy pojawią się wątpliwości. Przyznaję, że nie mieści mi się w głowie, że można sarkać na to, że gra dostarcza całkowity, kompletny zestaw zasad i wyjątków, że masz je na wyciągnięcie ręki i możesz skonsultować, bez drapania się w głowę i zastanawiania co autor miał na myśli. 90% gier na rynku nie daje takiego komfortu. Rozumiem, że gdy pojawiaja się jakieś wyjątki po raz pierwszy, to może taki schemat postępowania jest jeszcze nieoklepany i rozumiem, że może ktoś mieć z tym problem, ale przypominam, że mówimy tu o problemie kategorii "ojezu coś jest opisane w jednej książeczce, a nie w drugiej!", a nie np. "ojezu, czemu to nigdzie nie jest wyjasnione?". NIGDZIE nie jest napisane, że podstawowy podręcznik daje do ręki absolutnie wszystkie zasady do zagrania pierwszej gry.
- jaki z tego wyłania się obraz? Że gry karciane, szczególnie gry FFG/LCG są - mimo wszystko - kierowane trochę do innego odbiorcy, niż taki planszowy szaraczek. Do osób, które mają zacięcie w czytaniu i interpretacji zasad, do rozumienia "okien" w fazach, do takich, które rozumieja i akceptują format LCG. Jednym słowem, do bardziej "świadomych" graczy, do mniej przypadkowych graczy. Nie każda gra musi być dla wszystkich. Zresztą format LCG często rozwija się także jako Lifestyle Card Game - czyli gra, z którą się mocno identyfikujesz i która pochłania już widoczny procent czasu Twojego życia, spędzony na rozwijaniu się, czytaniu, próbowaniu, itd. Zwykle bardzo trudno jest grać w więcej niż jedną grę Lifestyle, tak samo jak np. sportowiec zwykle wybiera jedną dziedzinę i dyscyplinę, a nie kilka.
- zarzut ostatni: powiedziałeś, że Ci się podoba, ale nie powiedziałeś zupełnie dlaczego. Podoba się bo jest fajne. O ile może dowiedziałem się pokrótce jak się w tę grę gra, nie wiem w ogóle, dlaczego Ci się podoba. Co Ci się podoba, do czego jest podobne lub nie podobne, z czym są problemy, co jest genialnie rozwiązane i dlatego Cię kręci, itd itp. Szkoda, że nie pozwoliłeś sobie na jakieś dygresje o samej grze. Wiem, że potrafisz, jeśli gra naprawdę Ci się spodoba.
Rozumiem, że można się na wiele rzeczy złościć albo pomimo argumentów, można gdzieś tam czuć wewnętrznie, że "nie podoba i się i już" - takie święte prawo. Ale podejście do recenzji na starcie z przekąsem w rodzaju "a bo mówicie mi, że się nie znam", a potem spłaszczenie tematu w taki sposób - no, niestety, to wygląda trochę jak wkładanie argumentów do ręki adwersarzom/nieprzychylnym/zawiedzionym. Szkoda.