Re: Pan Lodowego Ogrodu
: 13 lut 2017, 12:12
Czy coś wiadomo o ponownej dostępności w najbliższym czasie Upgrade Kit do PLO?
Fascynaci planszówek - łączcie się!
https://www.gry-planszowe.pl/
Rozumiem, że rozważasz zakup ze sklepu wydawnictwa?seki pisze:Wygooglałem co nieco i znalazłem dyskusje w tym wątku, gdzie prawie każdy przed zakupem "wyceniał" grę na 150-170 zł. Gra poszła na wspieram.to za 190 zł i uważam to za uczciwą cenę. Z tego co znalazłem SCD również była w okolicach 240 zł ale chyba nikt z nas nie kupuje gier w SCD. I tu pytanie do osób, które grę mają i grają. Czy dalibyście 240 zł za tą grę biorąc pod uwagę zawartość i ogólną przyjemność gry?
Oraz informacja od autora która powinna ucieszyć posiadaczy podstawki.Krzysztof pisze:PLO będzie dostępne w szerszej sprzedaży w przeciągu dwóch tygodni.
Xfenix pisze:W tym momencie w sklepie wydawnictwa nie ma dostępnego PLO. Ale pozwolę sobie zacytować odpowiedź RedImp na moje pytanie o możliwość zakupu.
Odpowiedz z dnia 26.04.Oraz informacja od autora która powinna ucieszyć posiadaczy podstawki.Krzysztof pisze:PLO będzie dostępne w szerszej sprzedaży w przeciągu dwóch tygodni.
Na przyszły rok planowany jest dodatek.
Jak ktoś potrzebuje, żeby mu odradzić PLO, to ja się nadam.seki pisze:A miałem nadzieję, że mi odradzicie... chyba muszę poszukać dodatkowej pracy. Dzięki za opinie.
Biorąc pod uwagę zmianę perspektywy między planszówką, a książką, taka rola Vuko jest w pełni uzasadniona i klimatyczna. Nie ma potrzeby, aby gracz się z nim identyfikował, ponieważ dla nas jest "tym złym"rattkin pisze: Osoby, które znały dobrze PLO z książki, były zafascynowane sposobem przedstawienia świata, dla takich osób to z całą pewnością gratka. Z drugiej strony, niemal każdy był zdziwiony i potem wkuty, że z Vuko zrobiono takiego skur***czybyka. Oczywiście, on w książce też łazi i "przeszkadza", ale tam jest to opisywane z jego perspektywy i przynajmniej pośrednio jest odbierany jako bohater "pozytywny", a jeśli nie, to przynajmniej taki, z którym się czytelnik identyfikuje. Tutaj został sprowadzony do roli niezwykle upierdliwej przeszkadzajki.
Kingmaking to skurwysyństwo czystej wody i jego zaistnienie jest zależne w większym stopniu od grupy niż od gry. Masa (większość?) gier wieloosobowych niepasjansowych daje możliwości do takich zagrań. Albo gramy albo bawimy się w "kto kogo bardziej lubi". Zwycięstwo bez czynienia jest bardzo bardzo trudne i świadome zostanie daleko za innymi w tej kategorii sprawia, że zdajemy się na łaskę pozostałych graczy (tzn. raz, że przeszarżują z czynieniem a dwa, że nie zauważą co się święci i nie zniwelują tego choćby przez użycie Kruczego Cienia).rattkin pisze:Gra, w której możesz czarować (czynić), ale najlepiej to tego nie rób. No, super. Ja nie wygram, ale skoro gra tak mocno promuje kingmaking, to odbiorę Ci zwycięstwo i dam graczowi, który właściwie obecnie jest ostatni, bo nic nie robił i ma wysoką reputację.
Zgadzam się i nie zgadzam. Oczywiście, kingmaking jest zły i wynika z czynnika ludzkiego. Ale dobry design na kingmaking nie pozwoli lub go utrudni. A przede wszystkim stworzy takie warunki, by nikt nawet o takim ruchu nie rozmyślał (zakładając podobne umiejętności).Deem pisze: Kingmaking to skurwysyństwo czystej wody i jego zaistnienie jest zależne w większym stopniu od grupy niż od gry.
Staram się takim być, dajmy na to - hobbystycznie, bo nie mam większych aspiracji. Jakbym miał, to bym musiał robić jakieś filmy z cyckami, szukać widzów, itd. Nie dostaję gier od wydawców, "recenzuję" (a raczej produkuję opinie i spostrzeżenia) tylko własne egzemplarze, kupione za swoje. I nigdy w poczuciu, że "dużo kosztowało, to teraz trzeba się przekonać, że było warto".Dellas pisze: Może zostaniesz recenzentem, takim który wreszcie ora po tytułach a nie oględnie głaszcze w nadziei, że wydawcy nadal będą wysyłać kolejne tytuły do ogrania?
Grałem w obydwie edycje (mam drugą) i przemieszałem wrażenia. W drugiej faktycznie jest zapis, o którym mówisz. Nie zmienia to w niczym mojego wrażenia o ograniczeniu czynienia, ale naprawia problem kingmakingu z pierwszej edycji - usunę ten fragment, żeby nie wprowadzać zamieszania.Tomzaq pisze: Rattkin odnoszę wrażenie, że piszesz o pierwszej edycji gry,
Ktoś już napisał bardzo mądre słowa, których tu użyję. "You're wrong, but I forgive you" Chociaż z jednej strony podobnie jak inni doceniam ostre i krytyczne spojrzenie, to jednak nie doceniam ogłaszania własnych odczuć jako wady gry, czy złej mechaniki (co wydajesz się robić w tym przypadku). Tak, PLO jest grą, gdzie można sobie policzyć ruchy. Tak, jest to bardziej euro niż strategia. Ale nie zdarzyła mi się jeszcze rozgrywka, bez emocji. Bo to jednak nadal jest strategia, gdzie nie powinno się jeździć zawsze optymalną ścieżką, bo inni widzą Twoją optymalną ścieżkę i mogą Ci wsadzić optymalny kij w optymalne szprychyrattkin pisze:Pełna informacja to największy, z mojej strony, zarzut dla gry tego rodzaju. Taka mechanika sprawia bowiem, że gra bardzo skutecznie dławi jakiekolwiek ekstremalne/ciekawe zagrania i bardzo mocno spłaszcza przestrzeń możliwości do bardzo (przez swoją niepotrzebną złożoność) skomplikowanego puzzla, który trzeba przeliczyć i rozwiązać - i to nie tylko dla siebie, ale po kolei, wszystkie permutacje wszystkich zagrań przeciwników, szukając ich optymalnych ruchów, a w konsekwencji ruchu optymalnego dla siebie. Indukuje to nieznośny AP i taki niezdrowy tryb móżdzenia, gdzie po prostu rozwiązujemy stan gry dla całej planszy - to jest bardzo męczące. Oczywiście, jak każdy to zrobi, to minie dużo czasu, przechodzi się do fazy wykonywania, a w niej - rzecz jasna - wszyscy robią te swoje optymalne ruchy (bo dlaczegóż mieliby robić gorsze), co znaczy, że reszta faz gry sprowadza się do nudnej, mozolnej obsługi. Bo wszyscy i tak wiedzieli gdzie kto pójdzie i co zrobi, więc pozostają nam formalności. Taki design sprawia, że gra już sama w sobie zaprasza do tego, by nie czuć w niej żadnych emocji (choć może z punktu widzenia naukowców, taki był zamysł ), a zamiast tego, po prostu skrupulatnie wyliczać sobie, co najlepiej robić. Dla gry typu dudes on map, nie ma gorszej sytuacji, niż ta, w której gra nie powoduje emocji, wywołanej interakcją i nieprzewidywalnością ruchów przeciwników.
Mnie z kolei bardzo podoba się fakt, że Rattkin mówi o swoich odczuciach i w dużym stopniu na tym opiera ocenę (wszak to własne odczucia kształtują postrzeganie danego tytułu, jego wady i zalety). Gdyby jego wypowiedź była lakoniczna- "gra jest ble, bo tak uważam" to faktycznie byłoby słabe. On jednak dość konkretnie rozpisał się o tym, z czego wynika takie, a nie inne postrzeganie gry, a w konsekwencji także ocena (chociaż oczywiście samą ocenę liczbową bym wywalił ).Gambit pisze:Chociaż z jednej strony podobnie jak inni doceniam ostre i krytyczne spojrzenie, to jednak nie doceniam ogłaszania własnych odczuć jako wady gry
Nie zrozumiałeś mnie. Mi też bardzo się podoba, że Rattkin mówi jakie są jego odczucia co do gry. Ale nie podoba mi się, kiedy zaczyna utożsamiać odczucia z wadami gry. Przynajmniej ja tak odczytałem część "zarzutów" do PLO. A to nie są wady. To są cechy gry, które mu się nie podobają. Do czego ma pełne prawo Wadą PLO była w pierwszej edycji możliwość uwalenia gry przez gracza przegrywającego Martwym Śniegiem.Bary pisze:Mnie z kolei bardzo podoba się fakt, że Rattkin mówi o swoich odczuciach i w dużym stopniu na tym opiera ocenę (wszak to własne odczucia kształtują postrzeganie danego tytułu, jego wady i zalety). Gdyby jego wypowiedź była lakoniczna- "gra jest ble, bo tak uważam" to faktycznie byłoby słabe. On jednak dość konkretnie rozpisał się o tym, z czego wynika takie, a nie inne postrzeganie gry, a w konsekwencji także ocena (chociaż oczywiście samą ocenę liczbową bym wywalił ).Gambit pisze:Chociaż z jednej strony podobnie jak inni doceniam ostre i krytyczne spojrzenie, to jednak nie doceniam ogłaszania własnych odczuć jako wady gry
To jest bardziej kwestia tego, czy jeśli coś mi się w grze nie podoba, to jest to wada gry. Dla mnie "wada gry" to coś bardzo obiektywnego. Wada gry, to rzecz, która jest obiektywnie zła i niezależnie od tego, kto na nią spojrzy, nadal będzie wadą. Natomiast jeśli coś mi się nie podoba, to po prostu mi się nie podoba i tyle. Moje odczucie, moje preferencje, moje zdanie. A nie wada produktuBary pisze:Wiesz, wszystko sprowadza się do określenia, co postrzegamy jako wadę gry. Dla Ciebie coś jest wadą, dla kogoś innego nie- to są w miażdżącej większości subiektywne kwestie. Cechy gry, które mu się nie podobają są w jego mniemaniu wadami. Dlatego właśnie dla mnie to argumentacja jest kluczowa i definiuje, czy utożsamiam się z tym, co ktoś uważa za wadę, czy też mnie to nie przekonuje.
Czy przypadkiem niedawno w recenzji Great Western Trail albo w komentarzu na forum odnośnie Twojej oceny nie uznałeś czasu gry za wadę? Idąc tropem Twojej powyższej wypowiedzi powinieneś tę "wadę" odwołać bo to tylko cecha, która dla kogoś może byc zaletą. Sorry nie przekonuję mnie to odróżnianie wady od cechy. To zawsze jest subiektywne i nie ma co z tym dyskutować.Gambit pisze:To jest bardziej kwestia tego, czy jeśli coś mi się w grze nie podoba, to jest to wada gry. Dla mnie "wada gry" to coś bardzo obiektywnego. Wada gry, to rzecz, która jest obiektywnie zła i niezależnie od tego, kto na nią spojrzy, nadal będzie wadą. Natomiast jeśli coś mi się nie podoba, to po prostu mi się nie podoba i tyle. Moje odczucie, moje preferencje, moje zdanie. A nie wada produktuBary pisze:Wiesz, wszystko sprowadza się do określenia, co postrzegamy jako wadę gry. Dla Ciebie coś jest wadą, dla kogoś innego nie- to są w miażdżącej większości subiektywne kwestie. Cechy gry, które mu się nie podobają są w jego mniemaniu wadami. Dlatego właśnie dla mnie to argumentacja jest kluczowa i definiuje, czy utożsamiam się z tym, co ktoś uważa za wadę, czy też mnie to nie przekonuje.
Rozumiem o co Ci chodzi. Próbujesz rozgraniczyć jaskrawe wady produktu od tych bardziej subtelnych bazując na pewnych ogólnie przyjętych kryteriach. Oczywiście to jest dobra droga, która charakteryzuje rzetelnego recenzenta. Jednakże nie jesteś na dobrą sprawę w stanie wykazać obiektywnej wady, bo wynika ona z Twojego postrzegania danej rzeczy, czyli postrzegania subiektu. To tak samo, jakbyś chciał udowodnić, że spotkana na ulicy maszkara jest obiektywnie brzydką kobietą. Mimo, że pewnie 99% ludzi powie, że faktycznie tak jest i będzie to zgodne z wszelkimi dzisiejszymi normami estetyki to zawsze znajdzie się jakiś zwolennik jej urody, który temu zaprzeczy. Mówiąc o wadach zazwyczaj dokonujesz oceny, a ta z definicji jest subiektywna.Gambit pisze:To jest bardziej kwestia tego, czy jeśli coś mi się w grze nie podoba, to jest to wada gry. Dla mnie "wada gry" to coś bardzo obiektywnego. Wada gry, to rzecz, która jest obiektywnie zła i niezależnie od tego, kto na nią spojrzy, nadal będzie wadą. Natomiast jeśli coś mi się nie podoba, to po prostu mi się nie podoba i tyle. Moje odczucie, moje preferencje, moje zdanie. A nie wada produktuBary pisze:Wiesz, wszystko sprowadza się do określenia, co postrzegamy jako wadę gry. Dla Ciebie coś jest wadą, dla kogoś innego nie- to są w miażdżącej większości subiektywne kwestie. Cechy gry, które mu się nie podobają są w jego mniemaniu wadami. Dlatego właśnie dla mnie to argumentacja jest kluczowa i definiuje, czy utożsamiam się z tym, co ktoś uważa za wadę, czy też mnie to nie przekonuje.