Fires of Midway

Relacje z pojedynczych gier, raporty z sesji oraz rozgrywki rpg na forum.
Awatar użytkownika
ozy
Posty: 3283
Rejestracja: 13 mar 2006, 18:25
Lokalizacja: Opole
Has thanked: 7 times
Been thanked: 74 times

Fires of Midway

Post autor: ozy »

04.08.2010
Scenariusz 1, Morze Koralowe.
Adm. Cezner - USA, Adm. Ozy - JIN.

Otwarcie miałem bardzo pomyślne. Dwukrotnie przyłapałem eskortę (+4 karty) i dwukrotnie trafiłem na flotę (+6 kart), co dało mi pozycję pewnego siebie z potężną talią, a Czarek został desperatem z bodajże 6 kartami (eskorta, ślad torowy, flota). Do tego Czarek wystawił chmury na samym środku planszy operacyjnej.
Jako że graliśmy pierwszy raz była to raczej naukowa partia. Popełniliśmy jeden błąd (możliwe, że i kilka mniejszych) - faze admiralską rozgrywaliśmy nie po akcji każdego lotniskowca, lecz po akcji wszystkich lotniskowców, ale biło to równo w obie strony, więc wpływu na grę nie miało za wielkiego.
Czarek wystawił swoje lotniskowce w osobnych TF, ja wystawiłem Shokaku osobno, a Shoho i Zuikaku razem.
Wylosowałem dobry układ kart, mogłem robić podmiankę, więc byłem w bardzo dobrej wyjściowej sytuacji. I zacząłem popełniać błędy. :)

Niestety, jako pewny siebie, musiałem ruszać się pierwszy. Postanowiłem pozostać na pozycjach, licząc na to, że Czarek, mający mniejszy zasięg samolotów, ruszy do przodu. Chciałem go trzymać na odległości 3-4, optymalnej dla mojego lotnictwa, a będąc na granicy jego zasięgu. Czarek ruszył się, ale celowo utrzymał dystans 5 odległości. I dostałem za swoje -mój admirał jako pewny siebie MUSI atakować (zapomniałem o tym przy ruchach lotniskowców), więc musiałem wysłać wyprawy w kierunku lotniskowców Czarka. Pierwszy atakował Shokaku, uszkadzając solidnie Lexa (miałem mocne karty), ale stracił całą grupę z powodu dystansu. Jeszcze gorzej poszło Shoho, który w ogóle nie trafił w dobrze manewrujący lotniskowiec, a dwa z wracających na oparach samolotów roztrzaskały mi się na pokładzie! Zapłaciłem dużą cenę za brak agresywnego działania w sytuacji mojej początkowej przewagi.
Czarek reperował lotniskowce i dociągał karty. Mój Zuikaku na szczęście nie musiał atakować, bo przestałem być pewny siebie dzięki stratom w samolotach - obaj staliśmy się zdesperowani.

W drugiej turze znów musiałem ruszać się jako pierwszy, teraz już celowo nie zmniejszałem dystansu, ponieważ chciałem ugasić pożary na Shoho i odtworzyć rozbite grupy lotnicze. Czarek ruszył do przodu, w kierunku zalegających w centrum planszy chmur. Jak do nich dotrze, to znajdzie się w lepszej pozycji - w odległosci 2-3 ode mnie a sam skryty pod ich płaszczem. Aktywacje moich lotniskowców poświęciłem na naprawy i gaszenie pożarów, dociąg kart. Czarek naprawiał Lexa, ale York wyprowadził pełne uderzenie na Shokaku. Czarek wystawił 3 Devastatory i Dauntlessa, ilość znaczników bomb jaką niosła ta armada była przerażajaca. Do tego pięknie losował karty dystansu i jego samoloty dotarły nad Shokaku na skrzydłach pomyślengo wiatru (przy moich atakach wiał mi w oczy, więc w sumie to wiał konsekwętnie :P). Na szczęście mój CAP się poderwał i zmasakrował dwa Devastatory. OPL też biła dzielnie, odpędzając wszystkie amerykańskie samoloty... poza jednym. Shokaku złapał trzy bomby, które zryły mu pokład i przybliżyły znacznie do statusu crippled, który osiągnął pod koniec tury.
Partia układała się fatalnie, na szczęście Czarek stał się pewny siebie po uszkodzeniu Shokaku i zaczął wykonywać ruchy jako pierwszy, a ja nie musiałem obawiać się o agresywną doktrynę Takagiego. Shoho ugasił pożary i mógł wrócić do akcji.
W fazie admiralskiej wystawiliśmy CAPy, szykując się do decydującej wymiany ciosów.

W trzeciej turze Czarek zajął lotniskowcami centralną pozycję wśród niskich chmur, które dały mu osłonę i przewagę w walce na dystans. W związku z tym postanowiłem iść na całość, dostawiając na sąsiednie pole Zuikaku i Shoho, chroniąc Shokaku za nimi. Rozpoczęła się wymiana ciosów, Zuikaku i York uderzyły całą potęgą. Tyle że Czarek źle wyznaczył cele - zamiast spaść na pełnosprawnego Zuikaku, to za cel wybrał jego bliźniaka (Shokaku miał już płonący pokład więc nie był zbyt groźny, do tego część jego samolotów była rozbita w ataku pierwszej tury i walkach CAP). Co więcej, Zuikaku ruszał się przed Lexem, więc atak Yorka powinien spaść właśnie na niego, by osłonić drugi lotniskowiec. I to ten błąd gracza, a nie losowość gry, pozwoliły mi odzyskać szanse na zwycięstwo.
Shokaku otrzymał miażdżącą serię ciosów, ale bohatersko odpierał naloty, niszcząc wiele amerykańskich samolotów.
Zuikaku odpowiedział falą nurkowców, które ruszyły na Lexa by wyprzedzić jego uderzenie i zapalić mu pokłady. Mimo obecności podwójnego CAP obydwa moje nurkowce przedarły się (!) i kulkukrotnie trafiły Lexa, solidnie osłabiając jego zdolności ofensywne. Czarek musiał ratować lotniskowiec przed natychmiastowym crippled i jego akcję poświęcił na save the ship.
Shoho odtworzył grupę lotniczą, w kolejnej turze będzie mógł ponownie atakować!
Pod koniec tury Shokaku poszedł na dno z banderą i marynarzami krzyczącymi potrzykroć Banzai! na chwałę Boskiego Cesarza. Lex, szarpany pozarami przeszedł na stronę crippled, ale nie zatonął. Na polu walki pozostały pełnosprawne Zuikaku i York, oraz płonący Lex i zbierajacy się do zemsty Shoho.

Czarek dalej był pewny siebie, nie wykonał ruchu, pozostając w osłonie chmur. Ja odskoczyłem moimi lotniskowcami zwiększając dystans - stanie przy amerykańskich lotniskowcach dawało im tylko 1 pole dystansu, zresztą musiałem się ruszyć, by zgubić obserwatorów i przejść na stronę hidden. Dzięki temu on z 1 dystansu do mnie wszedł na 3, a ja z 2 dystansu do niego na 3, ruch był więc na moją korzyść.
Rozpoczęła się ostatnia tura gry.
York uderzył pierwszy, biorąc na cel Zuikaku. Znów amerykańskie maszyny leciały z wiatrem, i znów odparłem wszystkie ataki... poza jednym. Zuikaku połknął serię bomb, grzebiącą szykowaną grupę uderzeniową w ogniu płomieni. Pomyślałem sobie, eh, bitwa przegrana, Zuikaku nie da rady się zrewanżować...
Potem atakował Lex, oczyścił częściowo pas startowy, zebrał niewielką grupę i mimo pożarów uderzył na Shoho, dwukrotnie trafiając lekki lotniskowiec.
Beznadzieja... Nie, stój! Duch Nipponu każe walczyć do końca, nawet w beznadziejnym położeniu! Banzai! 8)
Miałem jeszcze 1 atak, zrekonstruowaną grupą z Shoho - 1 Zero i 1 Kate, akurat 2 samoloty dozwolone mimo uszkodzeń okrętu. Grupa poszła na Yorka, bo Lex i tak nie miał już szans się uratować, targany kolejnymi eksplozjami. Połatane samoloty poszły w niebo, żegnane przez załogę Shoho, oderwaną na moment od akcji ratunkowej. Choć raz wiatry sprzyjały moim podniebnym samurajom i ci znaleźli amerykańską flotę bez strat w formacji. Zero zmiażdżyły amerykański CAP, a Kate runęły na nieuszkodzonego Yorka. Atak został wykonany... porażająco. Yorktown zaliczył pięć(!) torped, a moje samoloty wróciły na Shoho bez żadnych strat! Amerykańska załoga nie wytrzymała presji, która z kolei nie przerosła moich pilotów. Pełne powodzenie!
W fazie zniszczeń rozstrzygały się losy gry. Za wybuch Lexa Czarek rzucał 10 kośćmi i uzyskał... 3 trafienia! Jako USA mógł przerzucać trafienia, więc szanse na ocalenie Lexa dramatycznie wzrosły. Ale, jak to w boju lotniskowców bywa - jakaś zbłakana torpeda z magazynu (a moze cysterna z benzyną z hangaru?) wpadła w płomienie i na kostkach pojawiły się dwie 5 i jedna 6, które posłały Lexa na dno. Pozostałe 3 lotniskowce obróciły się na crippled - płonące Zuikaku i Shoho i szybko tonący York (15 kostek obrażeń, LoL!).

To był dla mnie dramatyczny moment. W następnej turze oba moje lotniskowce zatoną, nie jestem w stanie ich ocalić, to nie USA. York też zatonie, z rozerwaną burtą "od ucha do ucha". :) Tyle że będzie w stanie wcześniej wysłać pełną wyprawę, gdy moje lotniskowce jedynie ich ułamki. Obydwaj mieliśmy po 6PZ i byliśmy zdesperowani, więc... postanowiłem wycofać się i zakończyć pojedynek remisem! (po 1 dużym lotniskowcu + solidne straty w grupach lotniczych). Kontynuacja walki oznaczała by klęskę, bo moje okręty i samoloty pozostałe na planszy były sumarycznie więcej warte w PZ niż okręt i samoloty Czarka. Zatem na chwilę trzeba było zapomnieć o duchu Nipponu i przypomnieć sobie studia na Harwardzie, policzyć, pomyśleć chłodno i dać nogi za pas.
No cóż, może następnym razem się uda. :)

Gra jest doskonałym połaczeniem siły decyzji z siłą wojennego szcześcia. Gdyby nie moje kunktatorstwo na początku mógłbym zadać potężne ciosy już w 1 turze. Potem Czarek wykorzystał pozycję, chmury i siłę swoich nurkowców, niszcząc bezkarnie Shokaku. I znów zła decyzja co do celów kolejnego ataku odebrała graczowi zwycięstwo. Zuikaku nie został zaatakowany i dzięki temu mogłem wlaczyć dalej. Późniejsze ataki Zuikaku i Shoho doprowadziły do krwawego remisu, który przy tym przebiegu walki w pełni mnie satysfakcjonował. Poezja. :)
Farewell, leave the shore to an ocean wide and untamed
Hold your shield high, let the wind bring your enemy your nightmare
Awatar użytkownika
surmik
Posty: 1494
Rejestracja: 07 sty 2010, 14:22
Lokalizacja: Gdynia
Been thanked: 1 time

Re: Fires of Midway

Post autor: surmik »

Świetna relacja. Czyste emocje :) Im dzłużej myśle o FoM to tym bardziej gra mi się podoba i tym większą mam chęć na rozgrywke :) (Odi - w przyszłym tygodniu nia ma wymówek! ;) )
Awatar użytkownika
Andy
Posty: 5129
Rejestracja: 24 kwie 2005, 18:32
Lokalizacja: Piastów
Has thanked: 77 times
Been thanked: 192 times

Re: Fires of Midway

Post autor: Andy »

ozy pisze:Adm. Ozy - JIN.
Dziwne. W ogóle mnie nie zaskoczył ten wybór. ;)
Popełniliśmy jeden błąd (możliwe, że i kilka mniejszych) - faze admiralską rozgrywaliśmy nie po akcji każdego lotniskowca, lecz po akcji wszystkich lotniskowców, ale biło to równo w obie strony, więc wpływu na grę nie miało za wielkiego.
I tak, i nie. Gdybyście używali Fazy Admiralskiej prawidłowo, bitwa nie byłaby aż tak krwawa. Więcej lotniskowców przetrwałoby walkę i mogłoby to mieć wpływ na wynik bitwy.
Czarek wystawił swoje lotniskowce w osobnych TF, ja wystawiłem Shokaku osobno, a Shoho i Zuikaku razem.
Mam nadzieję, że czytaliście uwagi Stevena, zmieniające reguły o TF? Teraz mamy pełną możliwość łączenia i dzielenia lotniskowców w każdej chwili, przy zachowaniu zasady dwa okręty na jednym obszarze. To pozwala np. odłączyć ciężko uszkodzony lotniskowiec od tego w lepszym stanie, wycofać go i w ten sposób zapobiec jego utracie.
Mój Zuikaku na szczęście nie musiał atakować, bo przestałem być pewny siebie dzięki stratom w samolotach - obaj staliśmy się zdesperowani.
Oj, czy tu błędu nie było? Status konfident/desperat ustala się chyba dopiero w End Phase, a nie po każdym zaaplikowaniu VPs w czasie etapu gry.
Czarek wystawił 3 Devastatory i Dauntlessa
Dziwny skład grupy uderzeniowej. Gdzie eskorta? Dlaczego tyle słabiutkich Devastatorów? Dlaczego tak mało Dauntlessów?
Zuikaku połknął serię bomb, grzebiącą szykowaną grupę uderzeniową w ogniu płomieni.
Graliście z zasadą zaawansowaną Lethal Damage, czy chodziło Ci po prostu o to, że z ogniem na pokładzie nie mogłeś ustawiać się pod wiatr?
Gdyby nie moje kunktatorstwo na początku mógłbym zadać potężne ciosy już w 1 turze.
Zdaje się, że gra wymusza agresywną postawę na początku każdego etapu. Jak ktoś ma karty akcji o niskich numerach, to chyba obowiązkowo musi atakować, i to ostro. Z drugiej strony warto też mieć wysoką kartę akcji, żeby na koniec móc uderzyć bez obawy o rewanż.

Fajne dylematy! :D

Dzięki za świetną realcję. Ech, zagrałoby się, choćby solo! :)
Gdy wszystko inne zawiedzie, rozważ skorzystanie z instrukcji.
Awatar użytkownika
farmer
Posty: 1768
Rejestracja: 08 gru 2007, 10:27
Lokalizacja: Oleśnica
Has thanked: 373 times
Been thanked: 94 times

Re: Fires of Midway

Post autor: farmer »

Zaistne świetna relacja - zwłaszcza, że bardo lubię ten temat...
Ech, zaczynam się powoli przekonywać i interesować na poważnie tą grą - choć wydawało mi się, że ta cena jest zupełnie zaporowa i mnie przed FoM całkowicie zabezpiecza :oops:

pozdr,
farm
W czasie wojny, milczą prawa.
Pierwszą ofiarą wojny jest prawda.


W to gram...
Awatar użytkownika
surmik
Posty: 1494
Rejestracja: 07 sty 2010, 14:22
Lokalizacja: Gdynia
Been thanked: 1 time

Re: Fires of Midway

Post autor: surmik »

Nie jesteś sam ;) Moja początkowa reakcja na cene była "Nie ma mowy!" a teraz myślę sobie "W sumie to nie jest aż tak dużo..." :D
Awatar użytkownika
ozy
Posty: 3283
Rejestracja: 13 mar 2006, 18:25
Lokalizacja: Opole
Has thanked: 7 times
Been thanked: 74 times

Re: Fires of Midway

Post autor: ozy »

Andy:

1. Wybór z natury oczywistych :)

2. Tak, swobodnie manewrowaliśmy TFami.

3. Oj, to błąd. Ale gdybym atakował to tylko 2 samolotami pewnie, więc strat by nie było ,tyle ze kart bym 2 nie dobrał. Myślałem, że statusy zmieniają się na bieżąco - atrakcje pierwszej partii.

4. Pomyliłem nazwy - 3 bombowce, 1 torpedowiec. :)

5. Nie mogłem ustawić się pod wiatr. Nie próbowaliśmy innych zasad w 1 partii.


Dylematów jest moc. Szczególnie załatwiła mnie karta Takagiego, która rozbiła mój plan walki na dystans i zużyła mi całą grupę lotniczą Shoho, marnując lotniskowiec na większość partii. To było na prawdę mocne. Warto mieć kartę o wysokim numerze - szczególnie 4 samolotowa grupa to potęga. Tylko jakoś trzeba ten lotniskowiec najpierw osłonić, ryzyko jest ogromne. :)
Farewell, leave the shore to an ocean wide and untamed
Hold your shield high, let the wind bring your enemy your nightmare
Awatar użytkownika
Andy
Posty: 5129
Rejestracja: 24 kwie 2005, 18:32
Lokalizacja: Piastów
Has thanked: 77 times
Been thanked: 192 times

Re: Fires of Midway

Post autor: Andy »

ozy pisze:3. Oj, to błąd.
Ale tylko pod warunkiem, że mam rację. Wnioskuję na podstawie tych zdań z instrukcji (End Phase, 4. Victory or Retreat, s. 14): "The player leading in VP adjusts his VP Counter to Confident, the player trailing in VP is Desperate.
If players are tied for VP, both are Desperate."

Skoro "adjust" właśnie teraz - a wcześniej nie było o tym mowy przy opisie zdobywania VPs przez uszkadzanie i zatapianie lotniskowców i liczenie samolotów w Watery Grave - to wnioskuję pośrednio, że status ustala się po jednorazowej fazie Search na początku gry, a potem w każdej End Phase na koniec wszystkich etapów.

Ale znając niepowtarzalny styl tworzenia reguł przez Stevena, może warto zapytać go na BGG o jednoznaczną wykładnię?
4. Pomyliłem nazwy - 3 bombowce, 1 torpedowiec.
Mogłem się domyślić, albo sprawdzić w Card Rosterze: żaden lotniskowiec nie może mieć trzech eskadr Devastatorów. Niemniej szalona odwaga z wysyłaniem bombowców na Turkey Shoot.
Nie próbowaliśmy innych zasad w 1 partii.
I słusznie. Lepiej na początek dobrze opanować reguły podstawowe.
Tylko jakoś trzeba ten lotniskowiec najpierw osłonić, ryzyko jest ogromne.
No ba! :)

Zastanawiałem się jeszcze nad takim wariantem urealniającym: rozdajemy karty akcji i każdy z graczy przydziela je do okrętów, ale zasłonięte. Gdy przychodzi akcja o konkretnym numerze, zgłasza się gracz z tą akcją. Trochę to wprowadza bałaganu, ale mgła wojny jest większa. Pytanie czy warto? Wpierw muszę trochę pograć. ;)
Gdy wszystko inne zawiedzie, rozważ skorzystanie z instrukcji.
Awatar użytkownika
Odi
Administrator
Posty: 6455
Rejestracja: 21 kwie 2007, 12:51
Lokalizacja: Gdynia
Has thanked: 586 times
Been thanked: 942 times

Re: Fires of Midway

Post autor: Odi »

Według mnie Andy ma rację. Kto jest confident, a kto desperate podlicza się dopiero w End Phase.
Awatar użytkownika
Andy
Posty: 5129
Rejestracja: 24 kwie 2005, 18:32
Lokalizacja: Piastów
Has thanked: 77 times
Been thanked: 192 times

Re: Fires of Midway

Post autor: Andy »

Ale zaraz, bredzę przecież! Wszystkie te okazje do zdobywania VPs są wyłącznie w End Phase!

Chyba, że źle graliście i odwracaliście karty lotniskowców w czasie ataków bombowych! Trzeba pamiętać, że znacznik grodzi nie posunie się poza pole nr 3 przed End Phase. Pamiętaliście o tym?
Gdy wszystko inne zawiedzie, rozważ skorzystanie z instrukcji.
Awatar użytkownika
cezner
Posty: 3069
Rejestracja: 30 wrz 2005, 20:26
Lokalizacja: Opole
Has thanked: 8 times
Been thanked: 88 times

Re: Fires of Midway

Post autor: cezner »

Pamiętaliśmy :-)
Awatar użytkownika
ozy
Posty: 3283
Rejestracja: 13 mar 2006, 18:25
Lokalizacja: Opole
Has thanked: 7 times
Been thanked: 74 times

Re: Fires of Midway

Post autor: ozy »

Ja ten punkt, co dał desperata, policzyłem za strącone samoloty.
Farewell, leave the shore to an ocean wide and untamed
Hold your shield high, let the wind bring your enemy your nightmare
Awatar użytkownika
Andy
Posty: 5129
Rejestracja: 24 kwie 2005, 18:32
Lokalizacja: Piastów
Has thanked: 77 times
Been thanked: 192 times

Re: Fires of Midway

Post autor: Andy »

Czyli już po wszystkich akcjach lotniskowców.
ozy pisze:Mój Zuikaku na szczęście nie musiał atakować, bo przestałem być pewny siebie dzięki stratom w samolotach - obaj staliśmy się zdesperowani.
Pisząc powyższe miałeś zatem na myśli następny etap gry?
Gdy wszystko inne zawiedzie, rozważ skorzystanie z instrukcji.
Awatar użytkownika
ozy
Posty: 3283
Rejestracja: 13 mar 2006, 18:25
Lokalizacja: Opole
Has thanked: 7 times
Been thanked: 74 times

Re: Fires of Midway

Post autor: ozy »

Nie - straty w samolotach liczyliśmy na bieżąco, a w okrętach w end of turn. Czyli Zuikaku powinien był jeszcze atakować, ale tak jak pisałem, wysłałbym po prostu jeden bombowiec na samobójczą misję i wpływu na grę by to nie miało, poza tym że bym nie dobrał 2 kart za akcję save the ship.
Farewell, leave the shore to an ocean wide and untamed
Hold your shield high, let the wind bring your enemy your nightmare
Awatar użytkownika
Andy
Posty: 5129
Rejestracja: 24 kwie 2005, 18:32
Lokalizacja: Piastów
Has thanked: 77 times
Been thanked: 192 times

Re: Fires of Midway

Post autor: Andy »

Jasne. Zatem, żeby nam się wiedza utrwaliła, a kolejni gracze nie popełniali błędów, małe resume:

1. Punkty zwycięstwa w Fires of Midway zdobywamy w dwóch momentach gry:
:arrow: Jednorazowo na zakończenie Search Phase na samym początku rozgrywki (gracz Confident zdobywa 2 VP, gracz Desperate 1 VP).
:arrow: W End Phase każdego etapu gry (za odwracanie lotniskowców na stronę Crippled, za tonięcie lotniskowców i za pełne zestawy eskadr samolotów przeciwnika w Watery Grave).

2. Na zakończenie End Phase, podczas kroku Victory or Retreat określamy na podstawie liczby zdobytych punktów zwycięstwa status graczy (Confident/Desperate). Potem może się to jeszcze zmienić, jeśli gracz Confident wycofa się z bitwy i straci 3 VPs, ale to już nie ma znaczenia, skoro starcie się zakończyło. ;)

3. W czasie pozostałych faz gry nie zdobywamy żadnych punktów zwycięstwa, bo nie mamy jak, ergo status graczy (uzyskany na koniec poprzedniego etapu gry, a w pierwszym etapie -na koniec Search Phase) nie może się zmienić.

Mam nadzieję, że niczego nie pomyliłem.
Gdy wszystko inne zawiedzie, rozważ skorzystanie z instrukcji.
Awatar użytkownika
Pjaj
Posty: 689
Rejestracja: 01 sie 2006, 23:54
Lokalizacja: Poznań

Re: Fires of Midway

Post autor: Pjaj »

Mam pytanie po lekturze zasad - czy tylko Confident traci 3 VP w przypadku wycofania, czy też taka sama kara jest za wycofanie się gracza Desperate? Instrukcja nie wypowiada się jasno na ten temat, na BGG też nic nie znalazłem. Z opisu rozgrywki oziego wynika, że nie odjął punktów za wycofanie, pytanie tylko czy prawidłowo.
Awatar użytkownika
ozy
Posty: 3283
Rejestracja: 13 mar 2006, 18:25
Lokalizacja: Opole
Has thanked: 7 times
Been thanked: 74 times

Re: Fires of Midway

Post autor: ozy »

Tylko Confident traci punkty za wycofanie się. Desperat ma tę opcję gratis. W sumie bardzo fajny pomysł - kolejna trudna decyzja w grze do podjęcia.
Farewell, leave the shore to an ocean wide and untamed
Hold your shield high, let the wind bring your enemy your nightmare
Awatar użytkownika
ozy
Posty: 3283
Rejestracja: 13 mar 2006, 18:25
Lokalizacja: Opole
Has thanked: 7 times
Been thanked: 74 times

Re: Fires of Midway

Post autor: ozy »

Wczoraj rozegrałem z Tycjanem partyjkę FoM, Tycjan pierwszy raz, więc ćwiczebnie scenariusz Wake.

Lex i Sara, z pokładami pełnymi niskiej jakości samolotów (koszmarne Buffalo jako 1/2 osłony myśliwskiej) stanęły w szranki z Hiryu i Soryu, z małymi, ale elitarnymi grupami lotniczymi.

Start miałem fatalny. Tycjan złapał WSZYSTKIE floty, obok nich jedne eskorty i ślad torowy, zaczął więc z 12 kartami. Ja z... 4 - eskorta, 2x ślad torowy. Poza tym wybierałem chmurki, szkwały i 1x CAP. Gra zdawała się być ustawiona pod Tycjana, miał starting edge, floty wystawił jak najbliżej, ukradł mi akcję nr 1 i zaczął się festiwal amerykańskich uderzeń.

Postanowiłem to nieco utrudnić, Soryu schował się w chmurach, a Hiryu w szkwale. Soryu miał CAP, więc liczyłem na to że wytrwa, a Hiryu miał dobierać karty, bym miał cokolwiek do ataku w drugiej turze.

Najpierw atakowały Sara i Lex, potem moje misiaczki. Grupa lotnicza z Sary została niemalże odbita przez moją obronę p-lot i CAP, zatrzymałem wszystko co leciało poza 1 torpedą, która fartownie sięgnęła lotniskowiec. Nie było źle pokład wolny od pożarów, żyjemy i możemy atakować. Tycjan wystawił CAPa z rozkazu admirała.

Ale ruszyły samoloty z Lexa. Znów mój CAP i p-loty się popisały, większość amerykanów runęła do morza, poza... poza tym zwyczajowym jednym bombowcem, który wsadził mi w środek pokładu zywczajową jedną bombę. Postrzelani amerykanie wracali do domu w sposób pechowy, jeden z samolotów rozbił się na Lexie. Z admiralskiej musiał więc Tycjan gasić pożary.
Wyeliminowałem WSZYSTKIE bombowce i torpedowce (oraz 1 myśliwiec), które poszły w 1 turze amerykańskiego ataku. Prawie nikt nie wrócił do domu, dziesiątki pilotów zginęło, zmieleni przez bohaterski opór Soryu.

Ale z płonącym pokładem i 2 krytykami Soryu nie mógł robić kontry. Ratowałem okręt, dobrałem karty, bo nie miałem już ani jednej, liczyłem na wpłynięcie w szkwał w przyszłej turze i wygaszenie pożarów. W admiralskiej zmniejszałem przecieki.

Hiryu był w szkwale, więc dobierałem z niego karty.

Pod koniec tury Soryu został zcripplowany, ale była nadzieja na uratowanie okrętu (2x inferno zejdzie w szkwale, a leak na 1 nie zatopi mnie).

Tyle że Tycjan miał obydwa lotniskowce nietknięte, tylko samolotów jakby mniej. Dalej trzymał confidenta.

W drugiej turze znów obydwa lotniskowce Tycjana atakowały przed moimi. :( Do tego ruszył się bardzo agresywnie, prawie w kontakt. Tu miałem najcięższą decyzję do podjęcia. Jeśli schowam Soryu w szkwale, to znów obydwa amerykańskie ataki spadną na samotnego Hiryu. Ocalę Soryu, ale ten nic nie zrobi, a Hyryu będzie musiał iść przez mękę, tak jak jego siostrzany okręt w zeszłej turze. Zdecydowałem więc nie wdrażać ratunkowego planu, tylko iść na przebój. Zestawiłęm obydwa lotniskowce, by CAP Soryu mógł uczestniczyć w obronie Hyryu. Tak, Soryu miał zginąć, nie wygaszając pożarów, ale byłem gotów go poświęcić, by Hiryu ze swojej 4ki mógł wlanąć w amerykanów grupą loticzą z 4 samolotów.

No i jakoś poszło. Znów atakowały Sara i Lex. Tyle że połowa amerykańskich myśliwców była zestrzelona, jeden wisiał w CAPie, więc pierwszy atak Sary był samobójczym ruchem. Mój podwójny CAP rozstrzelał dwa pełne eskadry nurkowców. Trzecia przeszła niesamowitym fartem, hity z myśliwców łapiąc na tarcze (a jedną walkę nawet, kurde, wygrali), a z lotniskowcem remisując na kostkach. No i poleciały bomby, obracając Soryu (pierwszy błąd Tycjana) w kupę rozbebeszonego złomu. I jeszcze chamy do domu wrócili, fartowna eskadra, ich kumple tyle szczęścia nie mieli.

No i ruszył Lex, tym razem z myśliwcami. Mój zmęczony CAP rozluźnił szyki, nowy się nie wciągnął, jeden dauntless i devastator sięgnęły mojej floty. Tu Tycjan zgrzał sprawę kompletnie, zamiast atakować Hiryu dalej znęcał się nad Soryu, który krwawo odpierał ataki. Ta decyzja kosztowała Tycjana wygraną już grę, ale to bład początkujacego. Drugi atak nie był tak skuteczny jak ci straceńcy z Sary, ale choć jedna bomba wsadzona w pokład Hiryu okroiła by o 50% siłę mojej kontry. No nic, poświęcony Soryu wyłapał tą bombę, i wszedł na sinking fast. W admiralskiej Tycjan ratował swój przeżedzony deck i wystawiał CAP.

Ale co tam bomby, przyszedł czas, by Szaroniebieski Smok wykonał przedśmiertne uderzenie. Zero i Val wyleciały z inferna pokładu startowego i ruszyły na bliskich Amerykanów. Moje myśliwce zrobiły miazgę z CAPu Sary, bombowce gładko umieściły w jej pokładzie dwa inferna i fire, zapewniając Amerykanowi dużo dobrej zabawy z pożarami. Było już było po ruchu Sary, więc Tycjan nie miał jak jej ratować. Banzai! W admiralskiej dobierałem karty - a co, lotniskowca nie uratuję, ale za to Hiryu będzie miał się czym mścić.

Przyszedł czas na Hiryu, który dzięki temu, że nie był atakowany, mógł wyrzucić 4 dywizjony zamiast 2. Do boju ruszyło Zero, 2x Val i 1x Kate. Zera strąciły do oceanu ostatnie amerykańskie myśliwce (100% strat w myśliwcach USA!), szturmowce rzuciły się na Lexa. To była masakra, Lex wyłapał 2 torpedy i 6 bomb. Od razu podłapał 3 poziom uszkodzeń kadłuba, więc zagrażała mu śmierć na miejscu. Moi piloci wrócili do domu bez strat.

Weszliśmy w end phase. Soryu zgrabnie wyleciał w powietrze. Szybko i z fajerwerkami. Sara zaliczyła klika wybuchów, które przenisły ją na stronę crippled. Lex nie miał szans, Tycjan rzucał 18 kostkami. Wszedł z marszu na crippled i ruzcał. Weszło 9 obrażeń, w przerzucie (amerykańskie grupy awaryjne, niech ich diabli) miałem 4 hity, starczyło by Lex majestatycznie zatonął, z burtami rozprutymi sprawdzonym produktem japońskiego przemysłu torpedowego.

Po podliczeniu VP obaj byliśmy na 6 VP jako desperaci. Tycjan wycofał się, mając uszkodzony lotniskowiec i zero mysliwców. Hiryu, cały i zdrowy, zają się dobijaniem Wake. :)

Zastanawiam się czy decyzja Tycjana była kluczowa - pewnie była ważna, bo gdybym atakował 2 a nie 4 samolotami, to Lex by nie zatonął, tylko zakończył turę jako crippled. Pytanie czy by to zmieniło wynik gry. Samotny Hiryu z pełną grupą lotniczą przeciwko 2 uszkodzonym lotniskowcom bez myśliwców. Myślę, że dalej miałbym szansę na wyrównaną końcówkę, a decyzja Tycjana raczej skróciła grę, niż ja totalnie rozstrzygnęła.
Farewell, leave the shore to an ocean wide and untamed
Hold your shield high, let the wind bring your enemy your nightmare
Awatar użytkownika
Andy
Posty: 5129
Rejestracja: 24 kwie 2005, 18:32
Lokalizacja: Piastów
Has thanked: 77 times
Been thanked: 192 times

Re: Fires of Midway

Post autor: Andy »

ozy pisze:Hiryu, cały i zdrowy, zają się dobijaniem Wake. :)
Którego to dobijania - mówiąc na marginesie - nie ma w scenariuszu. :wink:

Poza tym znając z historii japońską perfekcję i finezję w zdobywaniu Wake, Hiryu natychmiast zatonąłby po ataku kilku Wildcatów USMC z wyspy! :D

Niemniej AAR czytałem z zapartym tchem. :)
Gdy wszystko inne zawiedzie, rozważ skorzystanie z instrukcji.
Awatar użytkownika
Tycjan
Posty: 3200
Rejestracja: 23 sty 2008, 22:14
Lokalizacja: Opole
Has thanked: 44 times
Been thanked: 32 times
Kontakt:

Re: Fires of Midway

Post autor: Tycjan »

Ozy jak zwykle przedstawił to jak najlepszą produkcję amerykańskiego kina wojennego :)
Było jak napisał. Wiem,że zrobiłem błąd nie atakujące drugiego, nietkniętego lotniskowca... mogę się tylko tłumaczyć, że nie do końca wyczułem jak działa "faza statku" bo tak bym domyślił się że pierwszy lotniskowiec już ma pozamiatane, albo "pozmywane" ;)
Brakował mi myśliwców, a tez karty na ręce były bardziej dobrane na obronę statków niż na atak. W dodatku potem jak straciłem myśliwce, na ręce zostały mi karty ataku właśnie dla nich i z dwie dla bombowców.

Ogólne wrażenia z rozgrywki: pozytywne, nie jest to na pewno gra dla zatwardziałych eurograczy. Kostki i ich wyniki mogą czasem frustrować i to bardzo. MI to odpowiada bo ja zawsze sobie to słumacze zmiennym losem, a na wojnie, w życiu wiadomo jak to może być :) Tak tez było teraz. Prawie niemożliwe do obrony moje naloty kończyły się przed burtami wroga. A dwa rozbicia na własnym pokładzie wracających samolotów podniosły mi krew.

Dobrze się bawiłem, na pewno nie odczułem całej atmosfery w pełni bo poznawałem mechanikę, ale za tydzień jesteśmy ustawieni na rewanż. Mam nadzieję, że amerykańska flota popłynie do zwycięstwa :)

# ZnadPlanszy.pl - tutaj piszę: http://miroslawgucwa.znadplanszy.pl | NAJWIĘKSZA baza premier i zapowiedzi gier wydanych po polsku: http://Premiery.ZnadPlanszy.pl
Awatar użytkownika
Andy
Posty: 5129
Rejestracja: 24 kwie 2005, 18:32
Lokalizacja: Piastów
Has thanked: 77 times
Been thanked: 192 times

Re: Fires of Midway

Post autor: Andy »

Zamiast rewanżu rozgrajcie Bitwę na Morzu Koralowym jako pierwszą w kampanii! Nawet jeśli nie będziecie mieli okazji dograć jej do samego końca, to strasznie jestem ciekaw jak działają te kampanijne mechanizmy. :)
Gdy wszystko inne zawiedzie, rozważ skorzystanie z instrukcji.
ODPOWIEDZ