Przepraszam bardzo, czy ja piszę niewyraźnie albo nie po polsku?
Ale dlaczego? Przecież przydział kostek do klas okrętów odbywa się podręcznikowo,a obrońca rozdziela trafienia na poszczególne okręty. Dotychczas robił to atakujący, więc jedyną zmianą jest to, który gracz to robi (a co za tym idzie, dodanie "bezpiecznika" na krzywe zagrania obrońcy).
Dodatkowo w wariancie B stosowałbym zasadę "niezbędnego minimum", czyli okręt może dostać tylko tyle kostek, ile jest niezbędne do zniszczenia go, przy czym nadal kostki są niepodzielne. Tzn. jeśli wystarczą dwie kostki, to nie można przydzielić trzeciej żeby zrobić overkill. Decyzja należy do obrońcy, więc jeśli mamy krążownik o wytrzymałości 3 i dwa myśliwce po 1 i trafienia za 4, 2 i 2 obrażenia, to legalny jest podział 2x2 w krążownik i jedna czwórka w myśliwiec (albo 2 w krążownik, 4 w myśliwiec i 2 w drugi); zestaw "wszystko w jednego" już legalny nie będzie.
Jak ma jeden statek z maks tarczami, trafiany tylko na 6, to nie będzie mógł mu przydzielić piątek, czwórek itd. bo w niego nie trafią.
Przypomnijmy może jak działa walka w Eclipse:
1. Gracz A rzuca kostkami za wszystkie okręty o tej samej inicjatywie, ew. rozdzielone na klasy (jeśli są różne komputery)
2. Gracz A przydziela kostki do poszczególnych klas okrętów gracza B, biorąc pod uwagę tarcze (czyli np.
6 do okrętów z tarczami,
4 i
5 do okrętów bez tarcz)
3. Gracz A przydziela poszczególne kostki trafień (podzielone w punkcie 2) do konkretnych okrętów (figurek) gracza B i rozlicza obrażenia.
4. Powyższe 3 punkty powtarza się dla każdego poziomu inicjatywy, przy czym okręty o tej samej inicjatywie obu graczy strzelają równocześnie.
Propozycja, której jakoś nie możecie ogarnąć, jest taka, żeby w punkcie trzecim obrażenia rozkładał gracz B, a nie gracz A. Tarcze są tu kompletnie bez znaczenia, bo on już wie, ile i jakich kostek wpadło w okręty bez tarcz, a ile w okręty z tarczami. Zmienia się tylko to, że jak ma pancerze, to może próbować podzielić kostki tak, żeby wszystkie okręty dostały po tarczach, a żaden nie zginął (albo ogólnie kombinować tak, żeby zginęło jak najmniej). A żeby to nie było nadużywane, jest cytowana wyżej zasada "niezbędnego minimum", która zapewnia, że obrońca nie wpakuje 4 kostek w jeden myśliwiec z trzech.
W podręczniku nie ma takiej uwagi, bo kostki rozdziela strzelający, więc milcząco zakłada się, że nie będzie sam sobie szkodził.
@Kwiatosz - niby zgoda. Powyższe powstało to jako kontrpropozycja na wariant, w którym atakujący miał jeszcze bardziej w d... bo nie dość, że dzielił kostki przed rzutem, to jeszcze ostrzeliwany decydował co zostanie trafione.
Wariant podręcznikowy jest ok, ale mi trochę nie podoba się fakt, że strzelający decyduje o wszystkim. Osobiście preferuję, gdy obrońca ma coś do powiedzenia, bo zmusza to do trochę lepszego przygotowywania ataków i zmniejsza wpływ dziwnych rajdów samobójczych, typu jeden myśliwiec z wielkim działem/baterią rakiet, który wpada na heks, kasuje pancernik i radośnie umiera. Jeśli pancernik będzie samotny, to wiele mu to nie pomoże, ale jeśli będzie miał obstawę, to do czegoś się ona przyda.