4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
Bracia i siostry zakładam ten wątek ku przestrodze
nastał czas by podjąć konfrontację z mrocznym tabu, czyli by przestać unikać dyskusji o wpływie planszówek na byt człowieka.
"Nie jestem Twoim bratem ty świrze" - niejeden z Was rzeknie, lecz to nieistotne: to nie temat o więzach krwi a o sidłach zniewolenia, czyli o grach planszowych i karcianych.
Od razu przyznaję, że choć zjawisko gier pochłonęło mnie zaledwie rok temu to jednak pochłonęło mnie na dobre, a nawet na złe. Chciałbym grać coraz mniej za to z coraz większym wstrętem, lecz niestety gram coraz częściej za to z coraz większą frajdą. Wydaję hajs na kolejne tytuły, spraszam w znacznych ilościach ludzi do domu, nierzadko nieopanowane salwy śmiechu niosą się w miasto zaburzając ciszę nocną, po skończonym szpilu jeśli wygrałem pali mnie głód kolejnych triumfów, jeśli przegrałem pali mnie głód rewanżu. Dla mnie jest już za późno.
Lecz nie dla innych.
Trafiają na te forum ludzie, którzy dopiero "wchodzą" w planszówki, to ich można a nawet należy przestrzec przed czyhającymi w mroku kajdanami uzależnienia, kazamatami upadku. To w trosce o ich dobro zakładam ten wątek, z jasno wyłożonymi faktami o patologicznym zjawisku zwanym "gry bez prądu". Już sama ta nazwa została sprytnie uknuta by łudzić ludzi, że mają do czynienia z czymś bezpiecznym, nic bardziej mylnego! Biorąc sprawę serio oczywistym jest, że 30 % powierzchni pudełka na grę powinna zakrywać w ramce przestroga identycznie jak na pudełkach papierosów. "Dlaczego? coś ty żarł za tablety?" - ktoś może pochopnie zapytać w swej niezawinionej nieświadomości, pora więc uzmysłowić sobie na co narażają gry bez prądu:
- na przysparzanie cierpienia innym
Jeśli wciągniesz w gry kilku znajomych, potem kolejnych, a wreszcie następnych to dojdzie wreszcie do sytuacji gdy inicjując któreś spotkanie jesteś zmuszony selektywnie podejść do sprawy doboru graczy. To niecne zjawisko zwane "dylematem werbunku", zapraszając na spotkanie 4 konkretne osoby by mieć komplet do gry tym samym rezygnujesz z zaproszenia innych. Wykluczasz innych. A ów fakt - podłego pominięcia, plugawego wyeliminowania - do nich dojdzie, ci o twardej psyche jakoś sobie z tym bólem poradzą wypijając setę wódy jednym haustem, ale ci o słabszej? mogą to uznać za afront, despekt lub wręcz ostracyzm, to może zaburzyć ich samopoczucie, sprowadzić na drogę depresji i degrengolady.
- na szok oksydacyjny
Coraz więcej ludzi wydaje coraz więcej pieniędzy na gry. Coraz więcej ludzi coraz bardziej angażuje swe mózgi by na najwyższych obrotach analizowały korelacje między zasobami na planszy, by planowały swoje posunięcia i antycypowały ruchy oponentów. To gwałtownie wymusza popyt na źródła energii. Wola gracza prowadzona za rączkę przez jego układ wegetatywny podpowiada mu by energię czerpał z tego co w toku ewolucji zostało uznane za najsmaczniejsze (czyli posiadające najwięcej zasobów białka, cukrów i tłuszczy), dlatego gracz zamierzający osiągnąć zwycięstwo w Tzolkin bezrefleksyjnie sięgnie dłonią raczej do miseczki z chipsami niż do miseczki z niepaloną kaszą gryczaną ugotowaną na parze. Chcąc rozgromić oponentów w Smallworld wybierze prędzej węglowodany proste niż złożone, chcąc zasilić wszystkie miasta w Wysokim Napięciu sięgnie po tłuszcze trans zamiast po kwasy Omega-3. Przypłaci to wszystko swoim zdrowiem i pieniędzmi które wydaje na kolejną grę zamiast na jarzyny w warzywniaku.
- na alienację
Publiczna deklaracja dorosłego obywatela w gronie niegrającym, że spędziło się pół soboty na "planszówkach" może wywołać na twarzach otoczenia grymas idiosynkrazji, ów spontaniczny grymas nieludzko wykrzywia twarze, gdyż ludzie dla ułatwienia sobie życia myślą stereotypowo a pula asocjacji w jakiej partycypują umysły większości jest ograniczona (jak ilość gildii w 7 Cudów Świata), gry planszowe kojarzą im się z czymś infantylnym, z czymś głupim. Usłyszą "gry planszowe" pomyślą: Chińczyk. To Emil Cioran pisał, że "ludzie nienawidzą się nawzajem", abstrahując od prawdziwości/fałszywości tej tezy faktem jest, że w większości podchodzą nieufnie do zachowań niepospolitych i łatwo wydają negatywny osąd. To zapalonego gracza naraża na utratę powagi w oczach otoczenia, szczególnie jeśli otoczenie jest tępawe uzna, że tak spędzać czas (na grach) może tylko osoba niedojrzała, tarzająca się w życiowej indolencji, bo w wolnym czasie wybiera jakieś planszówki zamiast robić ambitniejsze rzeczy jakie robi większość normalnych ludzi: oglądanie TV, błąkanie się po galeriach handlowych, godzinami bełkotanie na facebooku itp.
- na mniejszy dostęp do seksu
Jeśli chce się uwieść jakąś dziewczynę, niekoniecznie by założyć rodzinę, ale by wspólnie ściągać majtki - jedną z głupszych rzeczy jakie można zrobić na wstępie znajomości to zdradzić się z uzależnieniem od gier planszowych. Chodzi tu tylko o statystykę, nie najważniejsze, ale dość istotne jest "pierwsze wrażenie" dlatego wypada uważać na swoje komunikaty. Nieroztropne jest więc wspominanie o czynnościach których większość ludzi w ogóle nie wykonuje w ciągu całego swojego życia; jak np. zabijanie zwierząt, czytanie książek, zażywanie narkotyków, granie w gry bez prądu itp. Bynajmniej nie są to zajęcia które ludziom przeszkadzają (większość z nich w pełni popiera zabijanie zwierząt, bo chce je zjadać), ale jawne deklarowanie się jako pasjonat zabijania czy grania? to statystycznie za duże ryzyko, że przy pierwszym wrażeniu wypadnie się jako "dziwak", czyli jako nośnik gorszych genów. A to zmniejsza szanse na seks, dlatego na samym wstępie znajomości lepiej poruszać proste tematy ("masz piękne oczy") a nie poruszać bardziej hardcorowych ("zagrałbym z Tobą dziś w nocy na ostro"). Oczywiście gracz - jak każdy inny uzależniony - wreszcie musi zdradzić się ze swoich skłonności i jeszcze będzie próbował wciągnąć w tę czeluść kolejną niewinną ofiarę, czyli zagadniętą dziewczynę. Jeśli zrobi to nieostrożnie może utracić szanse na szybki ożenek, lub na szybkie posuwanie, oczywiście pionków.
Lecz - co jeszcze gorsze - każdy kij ma dwa końce. Dlatego zapraszając jakąś nieznajomą lub znajomą na grę 1 vs. 1 można wpaść w sidła lubieżnej nimfomanki. Po rozgrywce zamiast do zrobienia herbaty gracz może przez oponentkę zostać przymuszony do zgody na fellatio. No może nieco poniosła mnie fantazja, lecz to nie ujmuje powagi niebezpieczeństwu: wiadomo co o niewiastach pisali Ojcowie Kościoła.
Więc ludzi którzy wchodzą dopiero w świat planszówek lepiej przestrzegać by porzucili tę rozrywkę na rzecz telewizora, rozmów o niczym, robienia zakupów, facebooka i kebabów lecz spożywanych sporadycznie, a jeśli jest już za późno, to niech przynajmniej się z tym nie obnoszą, bo zmniejszają tym swoje szanse na różne rzeczy które w swej łaskawości oferuje krótkie życie.
nastał czas by podjąć konfrontację z mrocznym tabu, czyli by przestać unikać dyskusji o wpływie planszówek na byt człowieka.
"Nie jestem Twoim bratem ty świrze" - niejeden z Was rzeknie, lecz to nieistotne: to nie temat o więzach krwi a o sidłach zniewolenia, czyli o grach planszowych i karcianych.
Od razu przyznaję, że choć zjawisko gier pochłonęło mnie zaledwie rok temu to jednak pochłonęło mnie na dobre, a nawet na złe. Chciałbym grać coraz mniej za to z coraz większym wstrętem, lecz niestety gram coraz częściej za to z coraz większą frajdą. Wydaję hajs na kolejne tytuły, spraszam w znacznych ilościach ludzi do domu, nierzadko nieopanowane salwy śmiechu niosą się w miasto zaburzając ciszę nocną, po skończonym szpilu jeśli wygrałem pali mnie głód kolejnych triumfów, jeśli przegrałem pali mnie głód rewanżu. Dla mnie jest już za późno.
Lecz nie dla innych.
Trafiają na te forum ludzie, którzy dopiero "wchodzą" w planszówki, to ich można a nawet należy przestrzec przed czyhającymi w mroku kajdanami uzależnienia, kazamatami upadku. To w trosce o ich dobro zakładam ten wątek, z jasno wyłożonymi faktami o patologicznym zjawisku zwanym "gry bez prądu". Już sama ta nazwa została sprytnie uknuta by łudzić ludzi, że mają do czynienia z czymś bezpiecznym, nic bardziej mylnego! Biorąc sprawę serio oczywistym jest, że 30 % powierzchni pudełka na grę powinna zakrywać w ramce przestroga identycznie jak na pudełkach papierosów. "Dlaczego? coś ty żarł za tablety?" - ktoś może pochopnie zapytać w swej niezawinionej nieświadomości, pora więc uzmysłowić sobie na co narażają gry bez prądu:
- na przysparzanie cierpienia innym
Jeśli wciągniesz w gry kilku znajomych, potem kolejnych, a wreszcie następnych to dojdzie wreszcie do sytuacji gdy inicjując któreś spotkanie jesteś zmuszony selektywnie podejść do sprawy doboru graczy. To niecne zjawisko zwane "dylematem werbunku", zapraszając na spotkanie 4 konkretne osoby by mieć komplet do gry tym samym rezygnujesz z zaproszenia innych. Wykluczasz innych. A ów fakt - podłego pominięcia, plugawego wyeliminowania - do nich dojdzie, ci o twardej psyche jakoś sobie z tym bólem poradzą wypijając setę wódy jednym haustem, ale ci o słabszej? mogą to uznać za afront, despekt lub wręcz ostracyzm, to może zaburzyć ich samopoczucie, sprowadzić na drogę depresji i degrengolady.
- na szok oksydacyjny
Coraz więcej ludzi wydaje coraz więcej pieniędzy na gry. Coraz więcej ludzi coraz bardziej angażuje swe mózgi by na najwyższych obrotach analizowały korelacje między zasobami na planszy, by planowały swoje posunięcia i antycypowały ruchy oponentów. To gwałtownie wymusza popyt na źródła energii. Wola gracza prowadzona za rączkę przez jego układ wegetatywny podpowiada mu by energię czerpał z tego co w toku ewolucji zostało uznane za najsmaczniejsze (czyli posiadające najwięcej zasobów białka, cukrów i tłuszczy), dlatego gracz zamierzający osiągnąć zwycięstwo w Tzolkin bezrefleksyjnie sięgnie dłonią raczej do miseczki z chipsami niż do miseczki z niepaloną kaszą gryczaną ugotowaną na parze. Chcąc rozgromić oponentów w Smallworld wybierze prędzej węglowodany proste niż złożone, chcąc zasilić wszystkie miasta w Wysokim Napięciu sięgnie po tłuszcze trans zamiast po kwasy Omega-3. Przypłaci to wszystko swoim zdrowiem i pieniędzmi które wydaje na kolejną grę zamiast na jarzyny w warzywniaku.
- na alienację
Publiczna deklaracja dorosłego obywatela w gronie niegrającym, że spędziło się pół soboty na "planszówkach" może wywołać na twarzach otoczenia grymas idiosynkrazji, ów spontaniczny grymas nieludzko wykrzywia twarze, gdyż ludzie dla ułatwienia sobie życia myślą stereotypowo a pula asocjacji w jakiej partycypują umysły większości jest ograniczona (jak ilość gildii w 7 Cudów Świata), gry planszowe kojarzą im się z czymś infantylnym, z czymś głupim. Usłyszą "gry planszowe" pomyślą: Chińczyk. To Emil Cioran pisał, że "ludzie nienawidzą się nawzajem", abstrahując od prawdziwości/fałszywości tej tezy faktem jest, że w większości podchodzą nieufnie do zachowań niepospolitych i łatwo wydają negatywny osąd. To zapalonego gracza naraża na utratę powagi w oczach otoczenia, szczególnie jeśli otoczenie jest tępawe uzna, że tak spędzać czas (na grach) może tylko osoba niedojrzała, tarzająca się w życiowej indolencji, bo w wolnym czasie wybiera jakieś planszówki zamiast robić ambitniejsze rzeczy jakie robi większość normalnych ludzi: oglądanie TV, błąkanie się po galeriach handlowych, godzinami bełkotanie na facebooku itp.
- na mniejszy dostęp do seksu
Jeśli chce się uwieść jakąś dziewczynę, niekoniecznie by założyć rodzinę, ale by wspólnie ściągać majtki - jedną z głupszych rzeczy jakie można zrobić na wstępie znajomości to zdradzić się z uzależnieniem od gier planszowych. Chodzi tu tylko o statystykę, nie najważniejsze, ale dość istotne jest "pierwsze wrażenie" dlatego wypada uważać na swoje komunikaty. Nieroztropne jest więc wspominanie o czynnościach których większość ludzi w ogóle nie wykonuje w ciągu całego swojego życia; jak np. zabijanie zwierząt, czytanie książek, zażywanie narkotyków, granie w gry bez prądu itp. Bynajmniej nie są to zajęcia które ludziom przeszkadzają (większość z nich w pełni popiera zabijanie zwierząt, bo chce je zjadać), ale jawne deklarowanie się jako pasjonat zabijania czy grania? to statystycznie za duże ryzyko, że przy pierwszym wrażeniu wypadnie się jako "dziwak", czyli jako nośnik gorszych genów. A to zmniejsza szanse na seks, dlatego na samym wstępie znajomości lepiej poruszać proste tematy ("masz piękne oczy") a nie poruszać bardziej hardcorowych ("zagrałbym z Tobą dziś w nocy na ostro"). Oczywiście gracz - jak każdy inny uzależniony - wreszcie musi zdradzić się ze swoich skłonności i jeszcze będzie próbował wciągnąć w tę czeluść kolejną niewinną ofiarę, czyli zagadniętą dziewczynę. Jeśli zrobi to nieostrożnie może utracić szanse na szybki ożenek, lub na szybkie posuwanie, oczywiście pionków.
Lecz - co jeszcze gorsze - każdy kij ma dwa końce. Dlatego zapraszając jakąś nieznajomą lub znajomą na grę 1 vs. 1 można wpaść w sidła lubieżnej nimfomanki. Po rozgrywce zamiast do zrobienia herbaty gracz może przez oponentkę zostać przymuszony do zgody na fellatio. No może nieco poniosła mnie fantazja, lecz to nie ujmuje powagi niebezpieczeństwu: wiadomo co o niewiastach pisali Ojcowie Kościoła.
Więc ludzi którzy wchodzą dopiero w świat planszówek lepiej przestrzegać by porzucili tę rozrywkę na rzecz telewizora, rozmów o niczym, robienia zakupów, facebooka i kebabów lecz spożywanych sporadycznie, a jeśli jest już za późno, to niech przynajmniej się z tym nie obnoszą, bo zmniejszają tym swoje szanse na różne rzeczy które w swej łaskawości oferuje krótkie życie.
- Blacksad
- Posty: 284
- Rejestracja: 14 lut 2014, 01:02
- Lokalizacja: Łódź
- Has thanked: 35 times
- Been thanked: 9 times
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
Nie wiem co brałeś, czy to był czekoladowy zajączek, czy świąteczne jajeczko, ale upiekłeś bardzo pozytywnie zakręcony "felieton" na Wielkanoc
- Gambit
- Posty: 5242
- Rejestracja: 28 cze 2006, 12:50
- Lokalizacja: Gdańsk
- Has thanked: 527 times
- Been thanked: 1849 times
- Kontakt:
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
Zbirone --> Poproszę namiar na dilera Też tak chcę...
-
- Posty: 102
- Rejestracja: 26 lip 2012, 20:59
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
No powiem ci, że spotkałem się parokrotnie z taką sytuacją:
- Gram w planszówki.
- Aaaa w Chińczyka hahaha.
- Nie, nie w Chińczyka
Koniec tematu.
Zacząłem grać już będąc żonaty, więc do ostatniego punktu nie mam uwag
- Gram w planszówki.
- Aaaa w Chińczyka hahaha.
- Nie, nie w Chińczyka
Koniec tematu.
Zacząłem grać już będąc żonaty, więc do ostatniego punktu nie mam uwag
- romeck
- Posty: 2875
- Rejestracja: 20 sie 2009, 22:22
- Lokalizacja: Warszawa / Łódź
- Has thanked: 8 times
- Been thanked: 5 times
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
Analogiczna historia, z tym, że zamiast nazwy "Chińczyk", padło "Grzybobranie".
Właśnie czytasz kompletnie bezużyteczne zdanie.
- mat_eyo
- Posty: 5612
- Rejestracja: 18 lip 2011, 10:09
- Lokalizacja: Warszawa / Łuków, woj. lubelskie
- Has thanked: 802 times
- Been thanked: 1253 times
- Kontakt:
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
Tylko jedno pytanie mam. Po jakiej grze zwoje mózgowe tak się prostują, że tworzy się takie teksty? Chyba kupię...
Dobry post
Dobry post
- sqb1978
- Posty: 2622
- Rejestracja: 18 gru 2013, 16:54
- Lokalizacja: Rzeszów
- Has thanked: 41 times
- Been thanked: 139 times
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
Ktoś chyba nie domknął bramy w Eldritch horror
Sprzedam: Mr Jack Pocket, Blokus, Strife, Forgotten Circles EN + naklejki
Blog LotR LCG: Ranjufuls.pl, wątek na forum
Blog LotR LCG: Ranjufuls.pl, wątek na forum
- Neoptolemos
- Posty: 1973
- Rejestracja: 09 sty 2014, 18:30
- Has thanked: 192 times
- Been thanked: 868 times
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
Pięknezbirone pisze: Jeśli chce się uwieść jakąś dziewczynę, niekoniecznie by założyć rodzinę, ale by wspólnie ściągać majtki - jedną z głupszych rzeczy jakie można zrobić na wstępie znajomości to zdradzić się z uzależnieniem od gier planszowych.
- sqb1978
- Posty: 2622
- Rejestracja: 18 gru 2013, 16:54
- Lokalizacja: Rzeszów
- Has thanked: 41 times
- Been thanked: 139 times
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
Opowiadanie o uzależnieniach na starcie znajomości daje kobiecie informację o nienajlepszych zdolnościach negocjacyjnych, co może wskazywać na słabą pulę genową, podobnie jak skłonność do uzależnień oraz przesadnego uzewnętrzniania się
Sprzedam: Mr Jack Pocket, Blokus, Strife, Forgotten Circles EN + naklejki
Blog LotR LCG: Ranjufuls.pl, wątek na forum
Blog LotR LCG: Ranjufuls.pl, wątek na forum
- Rocy7
- Posty: 5456
- Rejestracja: 05 maja 2013, 14:10
- Lokalizacja: Warszawa / Kobyłka
- Been thanked: 5 times
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
1 cos w tym moze byc, 2 nie zauwazylem, 3 czeste watek wielokrotnie poruszany na forum, 4 śmiem twierdzic, ze liczba tematow "w co grac z dziecmi"przeczy takiej tendencji;)
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
Złe dziewczyny sobie chyba wybieracie, panowie, skoro Wasza planszówkowa pasja cokolwiek Wam w uwodzeniu przeszkadza Największą wadą mojego faceta jest to, że w gry planszowe gra ze mną z miną unieszczęśliwionego dziecka i wiele bym dała, by podzielał mój entuzjazm (i chęć kupowania coraz to nowych gier). Co do reszty, niestety się zgadzam w całej rozciągłości, za każdym razem, gdy ktoś pogardliwie prycha ,,Aa, w chińczyka grasz, czy monopol?" mam ochotę porzucić dziewczęcą elegancję i zrobić tej osobie krzywdę.
Świetnie napisana przestroga, szkoda, że nie natknęłam się na nią tak z cztery miesiące temu Choć właściwie - jak każda osoba uzależniona wcale nie żałuję, ba, łudzę się, że mam kontrolę nad graniem i kupowaniem nowych gier. Teraz właśnie przeżywam dylemat, bo 5 gier jeszcze nieogranych, dwie w folii, kupuję prezent dla brata (Robinson) i kusi, by zamówić coś jeszcze...
Świetnie napisana przestroga, szkoda, że nie natknęłam się na nią tak z cztery miesiące temu Choć właściwie - jak każda osoba uzależniona wcale nie żałuję, ba, łudzę się, że mam kontrolę nad graniem i kupowaniem nowych gier. Teraz właśnie przeżywam dylemat, bo 5 gier jeszcze nieogranych, dwie w folii, kupuję prezent dla brata (Robinson) i kusi, by zamówić coś jeszcze...
- arturpe
- Posty: 469
- Rejestracja: 12 lis 2014, 21:11
- Lokalizacja: Wrocław
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 2 times
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
Tekst świetny. Ubawilem się jak pszczoła. A co do powyższego cytatu, może trzeba otworzyć portal randkowy dla planszowkowiczow?Nadis pisze:Złe dziewczyny sobie chyba wybieracie, panowie, skoro Wasza planszówkowa pasja cokolwiek Wam w uwodzeniu przeszkadza Największą wadą mojego faceta jest to, że w gry planszowe gra ze mną z miną unieszczęśliwionego dziecka i wiele bym dała, by podzielał mój entuzjazm (i chęć kupowania coraz to nowych gier). Co do reszty, niestety się zgadzam w całej rozciągłości, za każdym razem, gdy ktoś pogardliwie prycha ,,Aa, w chińczyka grasz, czy monopol?" mam ochotę porzucić dziewczęcą elegancję i zrobić tej osobie krzywdę.
Świetnie napisana przestroga, szkoda, że nie natknęłam się na nią tak z cztery miesiące temu Choć właściwie - jak każda osoba uzależniona wcale nie żałuję, ba, łudzę się, że mam kontrolę nad graniem i kupowaniem nowych gier. Teraz właśnie przeżywam dylemat, bo 5 gier jeszcze nieogranych, dwie w folii, kupuję prezent dla brata (Robinson) i kusi, by zamówić coś jeszcze...
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
Gdzie jest "lubię to" na tym forum?sqb1978 pisze:Ktoś chyba nie domknął bramy w Eldritch horror
Święta to dla mnie jak brama do szaleństwa. Więc zamiast spamować o dilerach odpowiem autorowi tematu .
Tutaj jak zwykle w życiu towarzyskim pomaga $. Duża i rozbudowana kolekcja wykluczy konieczność ograniczania uczestników do 4, 3, 6 czy ile na ile osób chodzi gra. Nieważne ile osób przyjdzie, dla każdego znajdziesz planszę lub karty. A jak zapewnisz jeszcze setki wódki w sporych ilościach to etykieta duszy towarzystwa gwarantowana . Twoje lokum może przypominać squat lub konwent, ale nie ma róży bez kolców .zbirone pisze: - na przysparzanie cierpienia innym
Jeśli wciągniesz w gry kilku znajomych, potem kolejnych, a wreszcie następnych to dojdzie wreszcie do sytuacji gdy inicjując któreś spotkanie jesteś zmuszony selektywnie podejść do sprawy doboru graczy. To niecne zjawisko zwane "dylematem werbunku", zapraszając na spotkanie 4 konkretne osoby by mieć komplet do gry tym samym rezygnujesz z zaproszenia innych. Wykluczasz innych. A ów fakt - podłego pominięcia, plugawego wyeliminowania - do nich dojdzie, ci o twardej psyche jakoś sobie z tym bólem poradzą wypijając setę wódy jednym haustem, ale ci o słabszej? mogą to uznać za afront, despekt lub wręcz ostracyzm, to może zaburzyć ich samopoczucie, sprowadzić na drogę depresji i degrengolady.
Olej kaszkę od tego nie urośniesz. Stejki i suple i nawet jak w Tzolkina przegrasz to i tak będziesz miał respekt .zbirone pisze: - na szok oksydacyjny
Coraz więcej ludzi wydaje coraz więcej pieniędzy na gry. Coraz więcej ludzi coraz bardziej angażuje swe mózgi by na najwyższych obrotach analizowały korelacje między zasobami na planszy, by planowały swoje posunięcia i antycypowały ruchy oponentów. To gwałtownie wymusza popyt na źródła energii. Wola gracza prowadzona za rączkę przez jego układ wegetatywny podpowiada mu by energię czerpał z tego co w toku ewolucji zostało uznane za najsmaczniejsze (czyli posiadające najwięcej zasobów białka, cukrów i tłuszczy), dlatego gracz zamierzający osiągnąć zwycięstwo w Tzolkin bezrefleksyjnie sięgnie dłonią raczej do miseczki z chipsami niż do miseczki z niepaloną kaszą gryczaną ugotowaną na parze. Chcąc rozgromić oponentów w Smallworld wybierze prędzej węglowodany proste niż złożone, chcąc zasilić wszystkie miasta w Wysokim Napięciu sięgnie po tłuszcze trans zamiast po kwasy Omega-3. Przypłaci to wszystko swoim zdrowiem i pieniędzmi które wydaje na kolejną grę zamiast na jarzyny w warzywniaku.
Nie graj w sobotę. Na ten dzień znajdź sobie inne, bardziej cywilizowane zajęcie. Na przykład kibicowanie. Będziesz kryty przed społeczeństwem - na pytanie co robiłeś w sobotę będziesz opowiadał o wyjeździe, zadymie i przygodach w pociągu. Graj w tygodniu, w piątek i w niedzielę(o ile na wyjeździe nie wdepłeś w kanał i nie dostałeś 48h - w celi gra się ciężko wszystko zabierają)zbirone pisze: na alienację
Publiczna deklaracja dorosłego obywatela w gronie niegrającym, że spędziło się pół soboty na "planszówkach" może wywołać na twarzach otoczenia grymas idiosynkrazji, ów spontaniczny grymas nieludzko wykrzywia twarze, gdyż ludzie dla ułatwienia sobie życia myślą stereotypowo a pula asocjacji w jakiej partycypują umysły większości jest ograniczona (jak ilość gildii w 7 Cudów Świata), gry planszowe kojarzą im się z czymś infantylnym, z czymś głupim. Usłyszą "gry planszowe" pomyślą: Chińczyk. To Emil Cioran pisał, że "ludzie nienawidzą się nawzajem", abstrahując od prawdziwości/fałszywości tej tezy faktem jest, że w większości podchodzą nieufnie do zachowań niepospolitych i łatwo wydają negatywny osąd. To zapalonego gracza naraża na utratę powagi w oczach otoczenia, szczególnie jeśli otoczenie jest tępawe uzna, że tak spędzać czas (na grach) może tylko osoba niedojrzała, tarzająca się w życiowej indolencji, bo w wolnym czasie wybiera jakieś planszówki zamiast robić ambitniejsze rzeczy jakie robi większość normalnych ludzi: oglądanie TV, błąkanie się po galeriach handlowych, godzinami bełkotanie na facebooku itp.
Dziewczyny wyrywaj na sobotnie przygody, kibicowanie i mecze. Kobiety kochają badboyów. Przeważnie do czasu, aż parę razy są zmuszone do wyciągnięcia ich z aresztu. Tak więc jak z jednostrzałowej przygody będziesz chciał zamienić znajomość z dziewczyną na raczej dłuższą kampanię, a wybranka powoli będzie miała po dziurki w nosie twoją sobotnią normalność - zacznij oficjalnie grać. Ona się ucieszy, że masz hobby, które nie generuje problemów z prawem i wybitych zębów, ty będziesz mógł na legalu i z błogosławieństwem drugiej połówki naparzać w planszówki. Win - win situation.zbirone pisze: Jeśli chce się uwieść jakąś dziewczynę, niekoniecznie by założyć rodzinę, ale by wspólnie ściągać majtki - jedną z głupszych rzeczy jakie można zrobić na wstępie znajomości to zdradzić się z uzależnieniem od gier planszowych. Chodzi tu tylko o statystykę, nie najważniejsze, ale dość istotne jest "pierwsze wrażenie" dlatego wypada uważać na swoje komunikaty. Nieroztropne jest więc wspominanie o czynnościach których większość ludzi w ogóle nie wykonuje w ciągu całego swojego życia; jak np. zabijanie zwierząt, czytanie książek, zażywanie narkotyków, granie w gry bez prądu itp. Bynajmniej nie są to zajęcia które ludziom przeszkadzają (większość z nich w pełni popiera zabijanie zwierząt, bo chce je zjadać), ale jawne deklarowanie się jako pasjonat zabijania czy grania? to statystycznie za duże ryzyko, że przy pierwszym wrażeniu wypadnie się jako "dziwak", czyli jako nośnik gorszych genów. A to zmniejsza szanse na seks, dlatego na samym wstępie znajomości lepiej poruszać proste tematy ("masz piękne oczy") a nie poruszać bardziej hardcorowych ("zagrałbym z Tobą dziś w nocy na ostro"). Oczywiście gracz - jak każdy inny uzależniony - wreszcie musi zdradzić się ze swoich skłonności i jeszcze będzie próbował wciągnąć w tę czeluść kolejną niewinną ofiarę, czyli zagadniętą dziewczynę. Jeśli zrobi to nieostrożnie może utracić szanse na szybki ożenek, lub na szybkie posuwanie, oczywiście pionków.
Gentleman kobiecie nie odmawia.zbirone pisze: Lecz - co jeszcze gorsze - każdy kij ma dwa końce. Dlatego zapraszając jakąś nieznajomą lub znajomą na grę 1 vs. 1 można wpaść w sidła lubieżnej nimfomanki. Po rozgrywce zamiast do zrobienia herbaty gracz może przez oponentkę zostać przymuszony do zgody na fellatio. No może nieco poniosła mnie fantazja, lecz to nie ujmuje powagi niebezpieczeństwu: wiadomo co o niewiastach pisali Ojcowie Kościoła.
- kwiatosz
- Posty: 7874
- Rejestracja: 30 sty 2006, 23:27
- Lokalizacja: Romford/Londyn
- Has thanked: 132 times
- Been thanked: 417 times
- Kontakt:
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
I'm kwiatosz and I approve this message
Czy istnieje miejsce bardziej pełne chaosu niż Forum? Jednak nawet tam możesz żyć w spokoju, jeśli będzie taka potrzeba" - Seneka, Listy moralne do Lucyliusza , 28.5b
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
A ja nie wiem o co chodzi z tym Chińczykiem. Osobiście posiadam bardzo fajne wspomnienia związane z tą grą. Grałem dawniej często razem z Babcią i Bratem, mieliśmy swoje reguły "na wyrzucanie" - kiedy pionek gracza stał na którymś z kolorowych kwadracików, a najechał na niego inny pionek to ten co tam stał lądował na wcześniejszym kolorze lub w bazie. Wprawdzie było trochę oszukiwania (a to ktoś był zagadany i sie pionek przestawiło), ale pamiętam że każda rozgrywka była emocjonująca (przez to wyrzucanie) i z kupą śmiechu.
Co do postu tytułowego to świetnie napisane.
Co do postu tytułowego to świetnie napisane.
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
Genialny tekst! Ostatnio pierwszy raz (po wciagnieciu w gry z 10 osob) mialem dylemat moralny kogo zaprosic... Ale problem rozwiazany, bo kolekcja gier jest juz nawet nawet, a gramy w studio muzyczno-fotograficznym, wiec miejsca jest sporoooo
www.przystole.org <<=== Ameri, ameri i więcej ameri! :D
- elayeth
- Posty: 1051
- Rejestracja: 07 sty 2009, 16:29
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Has thanked: 175 times
- Been thanked: 192 times
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
Eee tam.
Teraz to jest o niebo lepiej niz kilka lat temu. Chyba ze trzy lata temu stworzylem podobny post, gdy kuzynka na urodzinach wyrzucila mi w twarz: "no ale ile mozna grac w grzybobranie czy monopoly"...
Teraz to ja co i rusz spotykam sie z nowymi ludzmi, ktorzy albo co nieco wiedzą o fakcie, że planszowki sie rozwijają albo mają wsrod znajomych kogoś kto gra... Zdarza sie, ze nawet sami grają! Widzę duzy postep w ostatnich latach. Ja sam wciagnąlem z 15 osób, z czego pewnie pięć tworzy swoją kolekcję.
I to prawda, że z czasem zaczyna człowiek preferować tych znajomych, ktorzy lubią odpowiednie gry i/lub od grania oczekują tego samego... życie.
Czyż nie jest znamienne to, że nawet w takim empiku mają... Splendor, Smallworld, Shogun... a nawet Battlestara! 3 lata temu było to nie do pomyslenia!
Teraz to jest o niebo lepiej niz kilka lat temu. Chyba ze trzy lata temu stworzylem podobny post, gdy kuzynka na urodzinach wyrzucila mi w twarz: "no ale ile mozna grac w grzybobranie czy monopoly"...
Teraz to ja co i rusz spotykam sie z nowymi ludzmi, ktorzy albo co nieco wiedzą o fakcie, że planszowki sie rozwijają albo mają wsrod znajomych kogoś kto gra... Zdarza sie, ze nawet sami grają! Widzę duzy postep w ostatnich latach. Ja sam wciagnąlem z 15 osób, z czego pewnie pięć tworzy swoją kolekcję.
I to prawda, że z czasem zaczyna człowiek preferować tych znajomych, ktorzy lubią odpowiednie gry i/lub od grania oczekują tego samego... życie.
Czyż nie jest znamienne to, że nawet w takim empiku mają... Splendor, Smallworld, Shogun... a nawet Battlestara! 3 lata temu było to nie do pomyslenia!
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
Empik bankrutuje, pewnie dlatego
www.przystole.org <<=== Ameri, ameri i więcej ameri! :D
- walkingdead
- Posty: 2080
- Rejestracja: 06 lut 2013, 19:57
- Has thanked: 147 times
- Been thanked: 391 times
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
Świetnie się czytało tekst:)
Ja ostatnio spotykam ludzi, którzy sami znają temat. Powiem więcej, szukałam ostatnio osób do teamu w pracy i byłam pozytywnie zaskoczona tym, ile osób uwzględnia planszówki w sekcji hobby swojego CV.
Ja ostatnio spotykam ludzi, którzy sami znają temat. Powiem więcej, szukałam ostatnio osób do teamu w pracy i byłam pozytywnie zaskoczona tym, ile osób uwzględnia planszówki w sekcji hobby swojego CV.
♀
- Legun
- Posty: 1801
- Rejestracja: 20 wrz 2005, 19:22
- Lokalizacja: Kraków
- Has thanked: 78 times
- Been thanked: 167 times
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
Oj widać, że kolega Zbirone jest dopiero w pierwszej, ostrej fazie choroby. Wszystkie opisane przez niego zagrożenia są dość łatwe do uniknięcia. Prawdziwe problemy pojawiają się po jakimś czasie, gdy rzecz przejdzie w fazę chroniczną. Wtedy już na nic się nie zda próba ukrywania swoich słabości:
* Choroba (choć nie we wszystkich przypadkach) przenosi się drogą płciową. Współuzależnione małżonki, miast studzić zgubne skłonności, dolewają tylko oliwy do ognia - "no to może chociaż jeszcze małe Ligretto, tak na domknięcie żołądka..."
* Szczególnie ciężkie są przypadki uzależnienia wrodzonego - przenoszącego się na progeniturę. Prawdziwy dramat zaczyna się dopiero wtedy, gdy pięciolatka, po i przed całym dniem na nartach, staje koło łóżka rodziców o 7 rano mówiąc "Nie chcę więcej spać, chcę z tatusiem grać!".
* Z czasem wszyscy znajomi wiedzą bardzo dobrze o nałogu, rozpoznając to po tym, że nie potrafi się mówić o niczym innym.
* Osoby, które wciągnęło się w nałóg, lecz są we wcześniejszych jego fazach, nieustająco dopominają się o porady co kupić, jak również przynoszą gry otrzymane w prezencie od innych - do rozkminienia. Także takie, o których wiadomo, że nie są udane lub nie trafiają w gusta roznosiciela nałogu. Pomagać - ból. Nie pomagać - straci się sławę mołojecką grożercy, czyli wszystko, co się ma.
* Choroba (choć nie we wszystkich przypadkach) przenosi się drogą płciową. Współuzależnione małżonki, miast studzić zgubne skłonności, dolewają tylko oliwy do ognia - "no to może chociaż jeszcze małe Ligretto, tak na domknięcie żołądka..."
* Szczególnie ciężkie są przypadki uzależnienia wrodzonego - przenoszącego się na progeniturę. Prawdziwy dramat zaczyna się dopiero wtedy, gdy pięciolatka, po i przed całym dniem na nartach, staje koło łóżka rodziców o 7 rano mówiąc "Nie chcę więcej spać, chcę z tatusiem grać!".
* Z czasem wszyscy znajomi wiedzą bardzo dobrze o nałogu, rozpoznając to po tym, że nie potrafi się mówić o niczym innym.
* Osoby, które wciągnęło się w nałóg, lecz są we wcześniejszych jego fazach, nieustająco dopominają się o porady co kupić, jak również przynoszą gry otrzymane w prezencie od innych - do rozkminienia. Także takie, o których wiadomo, że nie są udane lub nie trafiają w gusta roznosiciela nałogu. Pomagać - ból. Nie pomagać - straci się sławę mołojecką grożercy, czyli wszystko, co się ma.
Najlepsze gry to te, w które wygrywa się dzięki wybitnej inteligencji, zaś przegrywa przez brak szczęścia...
- MichalStajszczak
- Posty: 9476
- Rejestracja: 31 sty 2005, 19:42
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 511 times
- Been thanked: 1449 times
- Kontakt:
Re: 4 powody by nie przyznawać się do grania w planszówki
Ukrywania? Niektórzy wręcz to eksponują, np. ustawiajac się na tle swojej kolekcji podczas udzielania wywiadu poważnej stacji informacyjnej o sprawach wagi państwowejLegun pisze:Wtedy już na nic się nie zda próba ukrywania swoich słabości