To jest post by gracze się przebudzili i zrozumieli, że powoli zabijamy rynek swoimi konsumenckimi decyzjami - natomiast proszę nie pisać, że wydawca nie jest winny, bo jest I nie mam bólu d... że wychodzi kolejna edycja czegoś, ani że ojej nie mam najnowszej.
###
Od dwóch lat dość mocno śledzę rynek planszówek na świecie. Oglądam wielu recenzentów, zaglądam na Discordy wydawców, gram w różne tytuły dzięki zapoznanym znajomym. Siedzę w temacie od strony zwykłego gracza i tego czym się go karmi.
Nie od dziś wiadomo, że każdą dojną krowę można w końcu zamęczyć, nie ma studni bez dna itd. itp.
Ostatnio do pasji doprowadzają mnie newsy dotyczące odświeżanych kotletów, które nawet nie zdążyły jeszcze ostygnąć (tutaj wstawcie sobie: śmiech przez łzy zażenowania):
- Everdell z trylionem dodatków i nowy kumpel z latarnią
Kolejne Namezisy (może kolejny na Księżycu, chyba, ze już jest???)
- Wingspan z toną kart z dodatków i złotymi jajami (xD) i Wyrmspan (sic!, spana to teraz w sumie ze wszystkiego można zrobić, polecam królestwo owadów, tych to dopiero jest na świecie!)
- Zombiecyde i więcej plastyku! (czy jakoś tak)
Kolejne gry ze swiata Marvela/DC (wszystko jak leci, świat wytrzyma)
- Pandemic i fala tytułów, gdzie cholera wie co wybrać (Covid nie wystarczył, ludzie kochają pandemie xD)
- Terraforming mars (czekamy na wykreślankę i Legacy? Ooo, a może jakiś duel?! A ameritrash - sky is the limit!)
- I wiele innych, o których zapomniałam, bo mi tak ciśnienia nie podniosły...
W sumie nie wiem dlaczego wiarę w ludzkość przelałam na świat planszówek, ale nawet moja anielska cierpliwość kiedyś musiała się skończyć...
Nie zrozumcie mnie źle, są gry, którym dodatki pomagają, mają sens - Too Many Bones, Root, LCG (z samej natury systemu), ale jeśli wydawca leci sobie w kulki i najpierw wyciśnie swoich klientów jak cytrynki i nim kurz opadnie robi reskina, bo frajer kupi?
Gdzie kończy się nasza gamerska cierpliwość? Jak się czujemy jako klienci, którym właśnie zagrano na nosie? Czy nadal mamy szacunek do wydawcy? Czy chciwość w końcu nie zabije rynku?
Pozostawiam pytania otwarte i zachęcam do wylania żalów by każdemu mogło się zrobić lżej na sercu
Mnie pomogło
PS. Wiadomo, że nie podoba się to się nie kupi. Jednak im więcej tej wtórności, dojenia krowy będzie się pojawiać tym trudniej będzie znaleźć w tym szambie prawdziwe perełki, już teraz jest... Rynek kształtują jednak konsumenci. Zapytajmy się siebie czy świat i my potrzebujemy naprawdę nowego Wormspana czy innego spana? Czy planszówki będziemy kupować i wymieniać jak iPhony? Bo mają kolejny numerek w nazwie (lub inny tytuł/grafikę na okładce) mimo, że to do cholery (!) to samo i działa tak samo (albo gorzej!) tylko dlatego, że jest nowe?
Dobra, idę się napić melisy...