Wyprawa do El Dorado.
Bazując na własnym doświadczeniu zakładam, że gracze z małym dzieckiem są mniej wymagający i cieszy ich, że udało się choć trochę pograć, a niekoniecznie grają o złote majtki. W związku z tym, jeśli gracz będzie musiał opuścić turę, to nie będzie to tragedia. Nawet jeśli przez to ktoś wykupi mu kartę lub zablokuje przejście (co może się akurat w tym czasie zdarzyć, ale nie zdarza się w grze co chwilę). Kiedy gracz wróci do stołu, może zagrać 2 tury pod rząd.
Jest to trochę inna rozgrywka niż normalna, jednak myślę, że graczy z małym dzieckiem może zadowolić
Poza blokowaniem przejścia i wykupywaniem kart nie ma w tej grze interakcji. Nie ma czegoś takiego, że jest się w cokolwiek zaangażowanym podczas tur innych graczy. Nie trzeba śledzić tego, co w swoim ruchu robią inni (choć może dobrze byłoby wiedzieć kto które karty kupił). No dobra - na jakimśtam levelu można zapamiętywać kto które swoje karty już zagrał, by wiedzieć jakie ma jeszcze w talii. Ale nie trzeba grać na takim levelu
Myślę, że warto się przyjrzeć, a może i spróbować.
Inny pomysł to Ogródek.
Tu nie ma kart i wszystko jest cały czas widoczne. I też nie robimy nic w turze innych graczy.
Można przyjąć, że gdy gracza nie ma przy stole, to jego ruch to opcja wzięcia doniczki, a nie płytki z kwiatami (są dwie opcje ruchu). Gdy taki gracz wraca do stołu to układa sobie gdzieś te doniczki na rabatkach (można też np. przyjąć, że robi to bez patrzenia na dostępne akurat płytki ogrodu - żeby się nie sugerował i nie układał pod nie).