rattkin pisze: ↑21 gru 2017, 13:44
Tak czy siak, recenzja za parę tygodni :)
... jest ... rok później.
Recenzję, czy raczej opis nareszcie popełniłem i można go przeczytać tu -
viewtopic.php?f=1&t=15429&p=1106162#p1106162
Głupio mi strasznie i wstyd, że tyle to czasu potrwało. O ironio, większą część miałem już przygotowaną wówczas, w styczniu. Zabrakło... no właśnie czego? Ale zanim o tym coś więcej - przepraszam! Curiosity już mówiłem o tym osobiście, a tutaj wszystkim pozostałym - dupa ze mnie. Ale słowa trzeba dotrzymać, a że nowy rok się zaczyna, to wiadomo, sprzyja to domykaniu niezałatwionych spraw. W ramach symbolicznego zadośćuczynienia, Curiosity - jeśli coś przykuwa Twój wzrok w moim ostatnim
wątku sprzedażowym, daj mi znać.
Mógłbym się tu zastawiać brakiem czasu, pracą, domem, innymi sprawami, itd. ale prawda jest taka, że ostatecznie zabrakło mi - chęci. Na przestrzeni ostatniego roku zdałem sobie sprawę, że opisywanie, czy "recenzowanie" gier, a nawet próby obiektywnej krytyki, czy spisywanie subiektywnych przemyśleń - to jednak coś, co nieszczególnie mnie kręci. Grać w gry uwielbiam i uwielbiam też o nich mówić i analizować je z perspektywy odbiorcy kultury, gracza, czy "jeszcze-nie-designera, co chciałby". Czasem też, gdy mam nieco więcej energii i ochoty, jestem w stanie spreparować jakiś tam badziej "klimatyczny opis" - to też lubię, choć zabiera to zbyt dużo czasu, bym mógł to robić cyklicznie. Wydaje mi się jednak, że nie za bardzo jest na to (na razie) przestrzeń w tym hobby, nie ma jeszcze tej wrażliwości i skupienia na detalu, których szukam. Albo inaczej, bo to trochę niesprawiedliwie - to jest i się pojawia, ale w stosunkowo niewielkim stopniu, w stopniu mnie nie satysfakcjonującym. Hobby jest jeszcze w relatywnie wczesnym stadium i chodzi na razie głównie o to "czy warto", "gdzie kupić najtaniej" i "czy polecasz". A stare wygi i tak swoje wiedzą, mają wyrobiony gust i własne opinie, więc to trochę tak jak z dowcipami o rabinach (ja wszystko wiem, kolega wszystko wie, to o czym mamy rozmawiać?). Moje podejście do mówienia o grach zmieniało się z czasem i nawet ostatecznie dotarło do wypracowanej i przemyślanej formy, zarówno opisu jak i oceny - ale nigdy nie ujrzała ona światła dziennego. Zdałem sobie sprawę, że lubię poznawać nowe gry, ale niekoniecznie chce mi się o każdej pytlować i każdą "oceniać", tj. ferować pewien publiczny wyrok o byle pudełeczku. Zabrzmi to może kontrowersyjnie, ale wg mnie przeważająca większość gier nie jest aż tak ciekawa, by poświęcać im dużo czasu, zarówno na granie, jak i myślenie / mówienie o nich. Po prostu są, czym są - jakimś tam pakietem rozwojowej (lub nie) rozrywki, przemyślanym pod konkretnego odbiorcę. Aspiracji do Oskara brak. Kopanie się z koniem do niczego tu nie prowadzi, pozostaje jedynie wciskanie zielonego przycisku, jeśli "komuś pasuje". A jeśli próbuje się coś analizować, to zbyt łatwo uznać to za atak, szczególnie gdy komuś coś się nie widzi, w grze, do której ktoś ma jakiś tam emocjonalny stosunek z jakiegoś powodu. Szczególnie gdy ustawiamy obok siebie "nowych", dla których dany tytuł jest pierwszym, piątym, dziesiątym z kolei i wyjadaczy, którzy mają za sobą setki gier i których zaostrzone "filtry", sprawiają, że ich zwebralizowane krytyczne spojrzenie zdaje się dla pozostałych już tylko zrzędzeniem.
Inny problem to trochę patologiczny głód pożerania nowości. Moje grupy graczy z biegiem czasu coraz gorzej zaczęły znosić poznawanie dziesiątków nowych gier co chwilę - i jest to dla mnie całkiem zrozumiałe. A że ich lubię i cenię, to muszę też o nich dbać. Od "recenzji", o wiele bardziej interesuje mnie przyjrzenie się jednej konkretnej grze i rozebranie jej na czynniki pierwsze, często (wydaje mi się) z przyłożonym poziomem wnikliwości, która raczej obca jest przeciętnemu graczowi/użytkownikowi forum i która go przestrasza/zniechęca. Czyta coś, czego nie rozumie lub czego nie potrzebuje, czego się nie spodziewał - nie ma tam bowiem jednoznacznego komunikatu (KUP TERAZ!), a często wręcz jest mylący (tyle minusów wypisane, to skąd taka ocena? #bessęsu). Z kolei niemożność nawiązania komunikacji w czasie rzeczywistym rodzi nieporozumienia, przepychanki, zbyt duże skróty myślowe i usilne próby przekonania się nawzajem o swoich racjach - coś, co właściwie nigdy mnie specjalnie nie interesowało. Wolę taką rozmowę, z której, nawet w płomieniach, w efekcie rodzi się jakaś nowa jakość. Na forum o to zwyczajnie trudno - często też z mojej winy, bo nie umiem tego poprowadzić w odpowiedni sposób. A może po prostu nie ten czas i nie to miejsce. Mnie chyba po prostu bardziej interesuje sam design - a ów nad wyraz często znika gdzieś w morzu plastiku i zalewie "pięknych grafik". Pora na jakiś własny wkład w tym zakresie - kto wie, może ktoś coś z tego wyda?
Ostatecznie też, to kwestia języka i zasięgu. W każdej dziedzinie pasjantów-wariatów jest zaledwie mały procent. Jeśli okroimy go jeszcze, przez ograniczenie tylko do lokalnego podwórka, to zastęp rozmówców robi się żałośnie mały. Dlatego od jakiegoś czasu ten ciężar przenoszę coraz bardziej w stronę BGG i rozmów face to face - z prostej kalkulacji wniesionego czasu do spodziewanego/faktycznego zysku (i, co równie ważne, jakości zysku). Nie znikam co prawda z tego forum, ale raczej nie spodziewam się "nabijać" postów w takim tempie, jak przez ostatnie lata. Innymi słowy: zapytany chętnie odpowiem i pogadam, ale sam z siebie, to już raczej e-e.
Także, tego.