Do grania z rodzicami bez bólu tych drugich - jak to ładnie określiłeś
- na pewno nadają się:
- Skubane Kurczaki
- Villa Paletti
- Dobble
- Halli Galli
Wszystkie te gry wielokrotnie widziałam w akcji wśród osób, które zdecydowanie nie można nazwać dziećmi
(choć przyznam, że Skubane Kurczaki gościły na stołach najrzadziej, zapewne ze względu na "dziecięcą" oprawę). Przynosiły mnóstwo frajdy. Jeśli jednak rodzic nie lubi gier typu memo albo gier zręcznościowych, będzie się przy w.w. strasznie męczył. Nie można jednak z góry zakładać, że tak się stanie
Skubane Kurczaki to wariacja na temat memo
Takie memo połączone z wyścigami. Na środku stołu kładziemy 12 zasłoniętych przez całą grę kafelków z ilustracjami, dookoła nich tor składający się z 24 jajeczek z tymi samymi ilustracjami (po 2 z każdej ilustracji). Na torze ustawiamy kurczaki graczy. Gra polega na tym, żeby odsłaniając kafelek z środku stołu, znaleźć parę z jajeczkiem, przed którym stoi nasz kurczak. Jeśli nam się uda, przesuwamy kurczaka na owe jajeczko i mamy kolejny ruch. Jeśli nam się nie uda, rusza się przeciwnik. Gra kończy się wóczas, gdy ktoś dogoni wszystkie kurczaki i oskubie im ogony z piór. Dzieciakom gra się strasznie podoba, a rodzice są momentami sfrustrowani albo dumni tym, że dziecko ciągle ich ogrywa.
Villa Paletti to z kolei wariacja na temat Jengi. Każdy gracz ma swój zestaw kolumn o różnej wartości punktowej. Z nich buduje się tytułową Villę. Esencją tej gry jest wyciąganie owych kolumn spod pięter i kładzenie ich na piętra wyższe w ten sposób, aby nasza budowla się nie zawaliła. Nie wiem, co takiego jest w tej grze, ale ilekroć pokazuję ją rodzinom na jakiejś imprezie, zwykle jedna z nich ją później kupuje. Sama też ją zresztą bardzo lubię.
Halli Galli to z kolei wariacja na temat Jungle Speeda. Sprawdza się jednak wśród dzieci o wiele lepiej, bo ma znacznie prostsze i intuicyjne zasady (zbieramy karty, a nie pozbywamy się ich; nie trzeba się uczyć symboli z kart, bo na kartach są owoce; reagujemy tylko wówczas, kiedy na stole pojawi się 5 owoców tego samego rodzaju) oraz gwóźdź programu - dzwoneczek zamiast totemu
Dzwoneczek jest wbrew pozorom nawet trwały - jeszcze mi się nie zepsuł, mimo wielokrotnego użytku gry
Dobble to z kolei gra w wyszukiwanie par takich samych obrazków na czas
Gra oferuje 5 wariantów, które opierają się na tej samej zasadzie - jest to plus, bo przy prostocie rozgrywki Dobble bardzo szybko by się nudziły i na pewno nie były warte swojej ceny (teraz moim zdaniem też nie są, ale nie mnie dyskutować na temat kosztów wyrobu danej gry, bo się na tym nie znam).
We wszystkich w.w. tytułach proste zasady przekładają się na prostotę rozgrywki (nie tak jak w Hooopie czy pingwinach, bo to przecież tak naprawdę gry logiczne), dlatego dziecko po 2-3 grach może bez problemu grać na równi z dorosłym. Poza tym w.w. gry świetnie się sprawdzają również wśród osób, które miały już wcześniej do czynienia z planszówkami, są więc najbardziej uniwersalne.
Inaczej sprawa ma się z grą
Z drogi śledzie, pociąg jedzie! . Gra bardzo przemawia do wyobraźni zarówno dzieci jak i dorosłych - masz tam ładną trwałą planszę z 3 tekturowymi ruchomymi elementami, 12 dużych, ładnych lokomotyw (aczkolwiek utrzymanych w stylistyce dziecięcej), trochę żetonów i kostki zamiast np tylko talii kart jak to ma miejsce w Dobblach. Zarówno dzieciom jak i dorosłym podoba się bardzo wykonanie gry (lokomotywy są absolutnym hitem!). natomiast sama mechanika to tak naprawdę... mocno ukryty chińczyk, który jednak wymaga kombinowania i pewnego planowania (ze względu na ruchome elementy planszy oraz możliwość przepychania lokomotyw przeciwnika). Dlatego też rodzicom, którzy są planszówkowiczami, gra na pewno nie przypadnie do gustu i będą się przy planszy męczyć. Natomiast osoby, które wcześniej nie miały do czynienia z nowoczesnymi grami planszowymi są zachwycone. Chińczyk to coś, co znają z dzieciństwa, mechanika gry, nie jest im więc zupełnie obca. Szybko więc łapią zasady i bawią się grą na równi z dziećmi, po czym chętniej sięgają po inne nowoczesne planszówki. Dlatego ja sobie tę grę pod tym względem bardzo cenię
Jednakże - jak już powiedziałam - może się ona nie spodobać osobom z doświadczeniem planszówkowym.
Regatta też jest grą specyficzną i wywołuje mieszane uczucia. Charakteryzuje się ciekawym wykonaniem (prymitywne drewniane łódki z żaglami z materiału + talia kart) i raczej rzadką tematyką (wyścigi żaglówek), ale nie zawsze się podoba. Niektórzy narzekają na losowość (ruszasz się za pomocą kart, zawsze masz do dyspozycji 5, ale dociągasz karty po zagraniu w ciemno), niektórzy na monotonię i brak interakcji (kładziesz kartę, ruszasz łódką, dociągasz kartę), a niektórzy są zachwyceni prostotą, możliwościami i zabawą (zwłaszcza, kiedy żaglówka wypłynie Ci poza stół, a potem próbujesz na niego wrócić
). Osobiście uważam, że gra się sprawdza, ale nie jest pewnym hitem.
Z kolei
Nogi Stonogi będą chyba "najboleśniejsze" dla rodzica. Niemniej gra trwa maksymalnie 15 minut, więc to może być dla niego ratunkiem
Po raz kolejny napisałam w tym dziale elaborat... Muszę się zacząć ograniczać...