We were brothers - Operacja Husky

Relacje z pojedynczych gier, raporty z sesji oraz rozgrywki rpg na forum.
Awatar użytkownika
berger
Posty: 79
Rejestracja: 02 cze 2011, 08:04
Lokalizacja: Lublin

We were brothers - Operacja Husky

Post autor: berger »

Relację z gry zamierzałem napisać gdzieś tak z rok temu, kiedy gra trafiła w moje łapki, ale z powodu braku czasu zamieszczam ją dopiero teraz. Mi osobiście gra się zajebiście. Klimat trzyma poziom. Naprawdę czuć, że wojaki przedzierają się przez chaszcze, słychać jak dzwoni im oporządzenie i nawet brzęk wyskakującego magazynka od Garanda:-) Oprócz wyposażenia, ilości magazynków czy granatów, które noszą, każdy z nich może posiadać umiejętności i dodatkowo może mieć własną specjalizację, sprawiając, że każdy jest unikalny i ma własną rolę do odegrania. Poza tym każdemu z nich na początku kampanii należy wylosować imię, nazwisko i historię, co z kolei rzutuje na jego zdolności.
Gra też bardzo fajnie skaluje się w zależności od ilości graczy. Podstawowe zasady mówią o grze od 1 do 6 graczy, ale może być ich odpowiednio więcej. Generalnie zaleca się po jednej drużynie dla każdego. To znaczy, że jeden gracz dowodzi czterema ludźmi. W zależności od scenariusza gra skaluje się w ten sposób, że przeciwko sobie występują siły w odpowiednim stosunku np. 1:1. W tej misji, którą ja rozegrałem można więc użyć jednej drużyny przeciwko jednej drużynie przeciwnika albo trzech drużyn przeciwko trzem drużynom. Więc jest OK. Za każdym razem należy pamiętać żeby zostawiać ludzi w pozycji, z której będą mogli bezpiecznie i z sukcesem zacząć kolejną turę. Należy pamiętać żeby chować wojaków pod osłoną i żeby bronić tyłów. Nawet AI potrafi zaskoczyć, jeżeli nie pamięta się o podstawach, tym bardziej, że wróg jest lepiej wyszkolony, albo przynajmniej tak mi wyszło z rzutów. Chociaż podczas tego scenariusza nie poczułem lęku przed niespodziewanymi kontratakami wroga czy jakimiś fortelami, ale zasad opisujących zachowanie wirtualnego przeciwnika jest bardzo mało i jedna generalna zasada - graj tak żeby zaszkodzić sobie samemu. Tych reguł jest klika rodzajów i stosuje się je w zależności od charakteru scenariusza - czy jest to patrol, czy obrona własnych pozycji czy walka o posterunek.
Z rozmowy z twórcą gry Carlo Amaddeo dowiedziałem się, że planuje on wydanie dodatków w innych teatrach działań - mówił o Pacyfiku, ale też myśli nad wprowadzeniem zupełnie innych realiów - od razu wspomniał o Wietnamie. Tak czy siak, należy uzbroić się w cierpliwość, ponieważ wydawcą jest mala firma, więc z tymi obietnicami może być różnie.
Awatar użytkownika
berger
Posty: 79
Rejestracja: 02 cze 2011, 08:04
Lokalizacja: Lublin

Re: We were brothers - Operacja Husky

Post autor: berger »

We were brothers – Operacja Husky I – Shining in the dark

Kompania E, Drugi Batalion, 505 pułk, 82 Dywizja Powietrznodesantowa, Wadżda, Maroko, maj 1943.

Wszyscy zastanawiają sie gdzie nas rzucą. Niektórzy stawiają na Pacyfik. Tylko w jakim celu wieźli nas przez Atlantyk i trzymają nas tu w tym upale? Poza tym słyszałem, że mają tam skierować 81 Dywizję Piechoty, a poza tym walczy tam już kilka pełnych dywizji marines. Moim zdaniem będzie to albo południowa Francja, albo Włochy, albo Bałkany, ewentualnie Grecja. Tak czy siak, ćwiczymy tutaj zrzuty, głównie nocne. W dzień i tak nie dałoby się nic zrobić, tak jest tu cholernie gorąco. Nawet spać się nie da. Oprócz tego uczymy się wykorzystywać w praktyce to, czego nauczyliśmy się na szkoleniu w Forcie Bragg czyli taktykę walki niewielkich oddziałów ze szczególnym uwzględnieniem czterech F. Czyli find 'em, fix 'em, flank 'em i finish 'em. Znaleźć, związać, oskrzydlić i zniszczyć.

Obrazek
Awatar użytkownika
berger
Posty: 79
Rejestracja: 02 cze 2011, 08:04
Lokalizacja: Lublin

Re: We were brothers - Operacja Husky

Post autor: berger »

Kairuan, Tunezja, lipiec 1943.

Warunki są tutaj lepsze niż w Maroku, ponieważ tereny na których stacjonujemy, były wykorzystywane wcześniej przez niemieckich pilotów. Teraz mieszkamy w gaju oliwnym, więc jest trochę chłodniej, bo przynajmniej śpimy w cieniu. Dowiedzieliśmy się również, co będzie naszym celem – Sycylia. Dowództwo z każdym plutonem omawia szczegółowo każdy jeden najdrobniejszy element operacji. Tak więc przekazano nam, że plany inwazji opracowywano już od kilku miesięcy. Nasz dowódca pułkownik James "Slim Jim" Gavin powiedział, że aby zmylić przeciwnika przygotowano nawet specjalnie spreparowane dokumenty, które umieszczono następnie przy zwłokach bogu ducha winnego, zmarłego człowieka. Nazwano go major Martin czy jakoś tak i wyrzucono za burtę przy brzegu Hiszpanii. Cała ta misternie przygotowywana operacja określona kryptonimem Mincemeat podobno udała się, ponieważ z przechwyconych przez nasz wywiad komunikatów wynika, iż Niemiaszki chwyciły haczyk i uznając, że inwazja nastąpi nie z tego kierunku, z którego miała w rzeczywistości nadejść, skierowały znaczne siły na tereny Bałkan i Grecji. Powiedziano nam wiec, że nie mamy się czego obawiać.
W D-1 czyli w dzień przed wyznaczoną datą rozpoczęcia inwazji, po południu mamy wystartować z lotniska w Tunezji na pokładach C-47, w szybowcach Waco i Horsa i następnie zostaniemy zrzuceni na terytorium niebronionej, a przynajmniej słabiej bronionej Sycylii. Naszym zadaniem będzie odcięcie plaż, na których ma wylądować 45, 3 i 1 Dywizja Piechoty zwana Wielką Czerwoną Jedynką. czyli terenów w okolicy miasteczka Gela. Mamy dokonać tego przez zajęcie skrzyżowania na północnym wschodzie 12 km od Geli, na którym łączą się drogi z północy z kierunku Niscemi i ze wschodu z Vittorii. Zadaniem mojego plutonu, ktorym dowodzi porucznik William Meddaugh ma być wsparcie sekcji, która ma zaminować i wysadzić w powietrze most nad rzeką Acate, w miejscu zwanym Ponte Dirillo na drodze z Vittorii. W pierwszym etapie operacji zwanym Husky I ma uczestniczyć cały 505 pułk i dodatkowo 3 batalion 504 pułku. W drugim, przeprowadzonym dzień później – Husky II, 1 i 2 batalion 504 pułku. Tak więc rok po utworzeniu naszej jednostki będziemy częścią pierwszej tak dużej operacji powietrznodesantowej w historii.

Obrazek
Awatar użytkownika
berger
Posty: 79
Rejestracja: 02 cze 2011, 08:04
Lokalizacja: Lublin

Re: We were brothers - Operacja Husky

Post autor: berger »

Pokład C-47, nad Sycylią, 9 lipca 1943.

Od rana nie było na nic czasu, spędziliśmy dzień pakując i sprawdzając sprzęt. O godzinie 5:10 cały batalion zapakował się do ponad dwustu C-47. Wszystko szło zgodnie z planem, do momentu aż gdzieś nad Morzem Śródziemnym spieprzyła się pogoda. Cholerny wiatr Mussoliniego rozproszył nasze maszyny. Dodatkowo już nad lądem odezwała się artyleria przeciwlotnicza. Na domiar złego tuż przed zrzutem piloci powiedzieli nam, że najprawdopodobniej prowadzące samoloty wiozące sekcję materiałów wybuchowych i resztę naszego plutonu zgubiły drogę i że odłączyły się od naszego klucza. Trudno. Zapaliło się czerwone światło. Stanąłem w wejściu, czekając na sygnał. Spojrzałem w dół. Ciemność rozświetlały pociski smugowe. Sprawdziłem jeszcze raz oporządzenie. Wszystko było w porządku. Spojrzałem na zegarek. Jest 23:50. Zapaliło się zielone światło. Skoczyłem w mrok.

Obrazek
Awatar użytkownika
berger
Posty: 79
Rejestracja: 02 cze 2011, 08:04
Lokalizacja: Lublin

Re: We were brothers - Operacja Husky

Post autor: berger »

Elementy drugiego plutonu, Kompania E, Casa del Priolo, Sycylia, 10 lipca 1943, godz. 00:20.

Po wylądowaniu na kamienistym zboczu niewielkiego wzgórza, rozejrzałem się z bronią gotową do strzału. Na szczęście nie zauważyłem śladów wroga. Po zwinięciu i ukryciu spadochronu w gęstych zaroślach, od razu sprawdziłem sprzęt. Wydawało się, że niczego nie zgubiłem podczas skoku, zatem miałem przy sobie wszystko, co niezbędne do przeżycia w pierwszych godzinach, zanim zdobędziemy przyczółek. Na wyposażenie składał się plecak, saperka, latarka kątowa TL-122, moja szczęśliwa zapalniczka Zippo, manierka, mapa taktyczna, kompas, jeden granat odłamkowy Mk2, jeden granat dymny M18, nóż bojowy M3, M1 Garand, ładownice z pięcioma magazynkami i pistolet M1911.
Światło księżyca pozwoliło mi zorientować się podczas skoku, gdzie powinienem się znajdować. Widziałem linię brzegową na południu rozświetlaną kanonadą dział z naszych okrętów i niestety jak wydawało mi się nasz cel czyli most nad Acate, daleko na wschodzie. Krótki rzut okiem na mapę potwierdził moje przypuszczenia. Cholernie daleki skok.
Na szczęście nie byłem sam. Po chwili ujrzałem skradającego się w moim kierunku Normana Walkera z Garandem, przed wojną kierownika linii produkcyjnej w jednej z fabryk w Detroit oraz weapon specialist Salvatore Pereza z Browningiem 1918, drobnego złodziejaszka z Nowego Jorku, który nigdy nie rozstawał się ze swoją bronią i powiedział, że skoczy z nią nawet nad samym Berlinem. Kiedy próbowaliśmy podjąć decyzję co robimy dalej, pojawił się Bruce Powell, sierżant z Thompsonem M1A1, który oznajmił nam, że wylądowaliśmy ładnych kilka kilometrów od naszego celu i że od tej chwili będziemy musieli improwizować. Przed nami znajduje się punkt Y czyli skrzyżowanie z Niscemi i tam powinniśmy się udać, żeby połączyć się z innymi oddziałami.

Obrazek
Awatar użytkownika
berger
Posty: 79
Rejestracja: 02 cze 2011, 08:04
Lokalizacja: Lublin

Re: We were brothers - Operacja Husky

Post autor: berger »

Tak więc ruszyliśmy w drogę skradając się w ciemnościach. Po kilkdzięsięciu minutach ujrzeliśmy niemiecki posterunek. Aby połączyć się z naszymi musimy go zdjąć. Kiedy reszta czekała ukryta w niewielkim oliwnym zagajniku, ja dokonałem szybkiego rekonesansu. Na piętrze małego domku tuż przy drodze zauważyłem stanowisko karabinu maszynowego, oprócz tego dwóch Niemców patrolujących teren. Najprawdopodobniej w środku był jeszcze przynajmniej jeden dowódca sekcji. Po powrocie postanowiliśmy rozdzielić się, tak żeby załatwić Niemiaszków jak najszybciej i jak najmniejszym kosztem. Przecież do tego zostaliśmy przeszkoleni. Będzie to przykładowa, modelowa wręcz akcja zespołu spadochroniarzy.

Obrazek

Obrazek

Salvatore Perez z BAR'em zakradnie się od zachodu od strony drogi, zdejmie strażnika patrolującego drogę i ewentualnie później zajmie się Niemcem z MG34, jeśli wciaż będzie żył, Powell z Walkerem zajdą Niemiaszków od strony wschodniej, natomiast ja jako najlepszy strzelec z naszej ekipy podczołgam się na skraj pola i będę probował załatwić obsługę ciężkiego karabinu.
Jest środek nocy. Spokojnie, cicho tak, że słychać tylko liście poruszane delikatnym przy ziemi wiatrem. Spojrzałem w prawo i zauważyłem jak Perez podbiega do rozstawionych betonowych przeszkód na drodze. Spojrzalem w lewo – Powell z Walkerem znikali w krzakach. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem w kierunku celu. Kiedy zacząłem biec miałem wrażenie, że słyszy mnie cała okolica. Slychać było mój każdy krok, każdy element mojego oporządzenia kiedy uderzał o siebie nawzajem, nawet mój przyśpieszony oddech. Podbiegłem na skraj pola i rzuciłem się na ziemię tuż poza zasiegiem wzroku Niemców, czekając aż serce się uspokoi.
Perez zniknął w ciemnościach, cicho podbiegł do zasieków i schował się za nimi leżąc w kurzu, tak żeby nie zostać zauważonym przez idącego w jego kierunku Niemiaszka na warcie i ukrytego na piętrze domu drugiego z MG34. Reszta drużyny przebiegła wzdłuż wschodniej krawędzi chowając się za żywopłotem i przykucnęła czekając aż kolejny niemiecki wartownik przejdzie nie zauważając ich.

Obrazek
Awatar użytkownika
berger
Posty: 79
Rejestracja: 02 cze 2011, 08:04
Lokalizacja: Lublin

Re: We were brothers - Operacja Husky

Post autor: berger »

Kiedy tylko Niemiaszki odwróciły się, na komendę chłopaki zaczęły rozpierduchę. Salvatore wychylił się i jednym strzałem z przyłożenia rozwalił Niemcowi łepetynę, który upadł nieprzytomny brocząc krwią. Od wschodu Walker podbiegł parę kroków, przykucnął i oddał dwa strzały z Garanda w plecy drugiego wartownika, którego na końcu powalił krótka serią Powell. Zostało tylko dwóch wrogów. Jeden w oknie z MG34 i drugi oficer, który spał na piętrze i którego musiał obudzić huk wystrzałów.

Obrazek

Obrazek

Leżąc na ziemi wycelowałem i strzeliłem w kierunku okna. Niemiec oberwał, ale wciąż żył. Salvatore podbiegł kilka metrów i wycelował swojego BAR'a w okno w celu przyciśnięcia wroga, tak żebym mógł podbiec i załatwił go z bliższej odległości. Tymczasem Walker podbiegł w stronę alejki drzew i przykucnął na ziemi tuż po prawej stronie kępy krzewów celując w stronę nadciągających posiłków.

Obrazek

Powell natomiast nie zatrzymując się przedarł się lewą stroną w kierunku domku. Niemiec z ciężkim karabinem ostrzelany przez Pereza nie wychylił się nawet, więc korzystając z okazji podbiegłem kilkanaście metrów w jego stronę. Walker strzelił kilkakrotnie w kierunku nadciągających Niemców z odsieczą, jednego załatwił na miejscu, drugiemu udało się wbiec do domku.
Tak więc aby wyczyścić ten cholerny posterunek zostało nam trzech wrogów, w tym jeden ranny. Obsługujący karabin MG34, powoli zaczął się wychylać ,kiedy Salvatore przeładowywał swojego BAR'a, więc nie czekając, oderwałem zawleczkę i rzuciłem granat Mk2 prosto w okno na piętrze. W międzyczasie tuż nad głową Walkera przeleciała seria z MP40, posłana przez oficera, który zdążył zbiec na parter. Walker odpowiedział ogniem, brzęk wyskakującego magazynka Garanda, powiedział mu, że musi przeładować swoją broń, ale nie było potrzeby – dowódca posterunku nie wychylił się więcej. Na końcu Powell dopadł do okna i zdjął serią z Thompsona ostatniego Niemca.
Uff.. Teraz możemy dołączyć do naszych w celu zajęcia tego skrzyżowania. Podobno Niemcy umocnili je kompleksem bunkrów..
Awatar użytkownika
Jan_1980
Posty: 2512
Rejestracja: 18 maja 2016, 18:18
Lokalizacja: Gdynia
Has thanked: 25 times
Been thanked: 72 times

Re: We were brothers - Operacja Husky

Post autor: Jan_1980 »

Konkrecik gra. Musze coś więcej o niej poczytać!
pzdr
Czy gracze wojenni śnią o drewnianych owieczkach? TAK!
Moja kolekcja:
https://boardgamegeek.com/collection/user/Janek1980
ODPOWIEDZ