Oj, naprawdę ciężko ograniczyć się do dwóch:
- Wszelka znaczna losowość z kart i kostek, nad którą nie sposób zapanować i powoduje, że grę czasem wygrywa głupek ze szczęściem a dobry strateg ma ciągle pod górkę. Zazwyczaj wprowadzam wtedy domową zasadę (przed grą) pozwalającą na przerzut kości przy pewnych warunkach, zmianę oczek lub ciągnie się 2-3 karty i wybiera jedną, a jak to nie działa - gra idzie dalej.
- Zazwyczaj licytacje, szczególnie jeżeli stanowią główną mechanikę i trwają długo (np. League of Six, Power Grid). Mniej drażnią jeżeli są jedynie dodatkiem i są zwięzłe np. w Five Tribes czy Zamkach SzKL.
- Deck/pool building. W szczególności, jeżeli potem losowo ograniczasz swój zbiór i wychodzi z tego kupa, z którą nic nie idzie zrobić. Pod tą kategorię podpada też wieża (np. Shogun). Jedyny wyjątek do tej pory - Concordia, ale to chyba nie jest klasyczny deck building. Próbuję się przekonać do Orleanu, zobaczymy. Jestem w stanie zaakceptować negatywny building, taki jak w Colt Express, ale w sumie nie wiem dlaczego
- Wymuszony story-telling, jak w Listach z WC (skrót użyty z premedytacją).
- Nieskrępowane handlowanie lub uzgadnianie układu, które potrafi trwać w nieskończoność, a może to po prostu niedojrzałość ludzi, z którymi gram, ale runda w takich Osadnikach z Catanu albo Santiago potrafi trwać wieczność i nic nie wnieść do gry.